Kalsari to po fińsku majtki. Känni oznacza stan upojenia
alkoholowego. Tak. Ta książka jest instruktażem
niełatwej sztuki picia alkoholu w gaciach. Nie
lekceważcie jednak tematu! Autor publikacji, Miska Rantanen, jest dziennikarzem
pracującym dla największej w Finlandii gazety - Helsingin Sanomat, temat więc musi być ważny. Jak żadna inna
kwestia społeczna doskonale wpisuje się w nurt „fińskiego syndromu”.
Geniusz
tej aktywności kryje się we wszystkim, czego definicja kalsarikänni nie zawiera. Jej fundamentem jest celowa bezcelowość. Kiedy zarówno punktem wyjścia, jak i
dotarcia jest zero, bardzo łatwo o zwycięstwo. Kalsarikänni to koncepcja, która zrodziła się w opozycji do
duńskiego hygge, szwedzkiego lagom, a nawet miejscowego sisu. Jej początkiem zdecydowanie jest
fiński listopad.
Egipskie
ciemności, zimno, śnieg, a nawet - jeszcze gorzej! - śnieg z deszczem, lód lub
bliżej niezidentyfikowana breja. Na zewnątrz żywej duszy, a do sąsiadów
kilometry. Tymczasem to dopiero południe. Miesięcy, w których wyjście z domu
stanowi akt heroizmu, jest w Finlandii dziewięć i pół w ciągu roku. Sisu to hart ducha mieszkańców tego
kraju, nie oszukujmy się jednak. Nikt nie jest w stanie przez cały ten czas
okopywać bagna. Na drugim biegunie znajduje się więc miłosierne kalsarikänni - picie w gaciach.
Relaksujące, domowe, ale - w odróżnieniu od hygge
- kompletnie nie Instagramowe, znacznie mniej bowiem dekoracyjne.
Majtki
są tutaj kwestią czysto umowną. Dresscode opiera się w tej koncepcji przede
wszystkim na zminimalizowaniu liczby ubrań. Zawiedziony będzie jednak każdy,
kto oczekuje tu ładunku erotycznego. Odpowiednie będą gacie, ulubiony T-shirt,
bokserki w wariancie męskim, a w wydaniu kobiecym... brak stanika. Tak, wiem,
że brak czegoś trudno nazwać kreacją. Wiele osób chwali sobie również piżamy o
klasycznym kroju. W zimniejszych okresach - w Finlandii zatem przez większość
roku - powyższe minimum może okazać się niewystarczające, dobrze więc uzupełnić
garderobę o wełniane skarpety. Potrzebny będzie także alkohol i narzędzie
stymulujące w postaci: książki, filmu, gitary czy makutry. Nie zapomnijmy o
prowiancie. Tutaj kwestia zależna jest od gustu osoby relaksującej się,
pozostawiając dużą dowolność.
Książka
Rantanena utrzymana jest w tonie dość szczególnego, prawdopodobnie nie dla
każdego zrozumiałego, poczucia humoru. Czytelnik otrzymuje dokładny przepis na
udany wieczór w stylu kalsarikänni:
od czynności przygotowawczych, przez rozrywki i drinkologię, aż po planowany
przebieg. Nie brakuje także ostrzeżeń, kiedy nie warto podejmować tych działań, żeby po prostu sobie nie pogorszyć.
Na
drugim planie, zupełnie już serio, otrzymujemy jednak całkiem solidną dawkę
wiedzy na temat Finlandii: jej kultury, mieszkańców, uwarunkowań historycznych
i geograficznych. Statystyki są często humorystyczne i z pozoru „od czapy”: jak
choćby wykres dotyczący pozycji medalowych w światowym rankingu biegu na
orientację czy dość zaskakujące wyliczenia na temat ilości medali letnich
igrzysk olimpijskich per capita. Wszystkie one składają się jednak na spójną
całość. Rantanen dostarcza nam przeglądu prasy (do którego podchodzi na fiński
sposób krytycznie i złośliwie), aby opowiedzieć przy okazji o przemianach
językowych i emotikonach charakterystycznych dla państwa ze stolicą w
Helsinkach. Niepokojąco fascynujący jest również rozdział o zjawisku śmierci
hotelowej.
Polecając
tę książkę, doskonale zdaję sobie sprawę, że nie przypadnie ona do gustu
każdemu. Aby zaakceptować „picie w gaciach” jako punkt wyjścia do dalszych
refleksji, należy mieć szczególnego rodzaju poczucie humoru. Fińskie poczucie
humoru. Niemniej, ja odkryłam je w sobie i z książka Rantanena spędziłam miły
wieczór w gaciach! Polecam!