Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Picie w gaciach. "Kalsarikänni. Sztuka relaksu po fińsku"


Kalsari to po fińsku majtki. Känni oznacza stan upojenia alkoholowego. Tak. Ta książka jest instruktażem niełatwej sztuki picia alkoholu w gaciach. Nie lekceważcie jednak tematu! Autor publikacji, Miska Rantanen, jest dziennikarzem pracującym dla największej w Finlandii gazety - Helsingin Sanomat, temat więc musi być ważny. Jak żadna inna kwestia społeczna doskonale wpisuje się w nurt „fińskiego syndromu”.

Geniusz tej aktywności kryje się we wszystkim, czego definicja kalsarikänni nie zawiera. Jej fundamentem jest celowa bezcelowość. Kiedy zarówno punktem wyjścia, jak i dotarcia jest zero, bardzo łatwo o zwycięstwo. Kalsarikänni to koncepcja, która zrodziła się w opozycji do duńskiego hygge, szwedzkiego lagom, a nawet miejscowego sisu. Jej początkiem zdecydowanie jest fiński listopad.

Egipskie ciemności, zimno, śnieg, a nawet - jeszcze gorzej! - śnieg z deszczem, lód lub bliżej niezidentyfikowana breja. Na zewnątrz żywej duszy, a do sąsiadów kilometry. Tymczasem to dopiero południe. Miesięcy, w których wyjście z domu stanowi akt heroizmu, jest w Finlandii dziewięć i pół w ciągu roku. Sisu to hart ducha mieszkańców tego kraju, nie oszukujmy się jednak. Nikt nie jest w stanie przez cały ten czas okopywać bagna. Na drugim biegunie znajduje się więc miłosierne kalsarikänni - picie w gaciach. Relaksujące, domowe, ale - w odróżnieniu od hygge - kompletnie nie Instagramowe, znacznie mniej bowiem dekoracyjne.

Majtki są tutaj kwestią czysto umowną. Dresscode opiera się w tej koncepcji przede wszystkim na zminimalizowaniu liczby ubrań. Zawiedziony będzie jednak każdy, kto oczekuje tu ładunku erotycznego. Odpowiednie będą gacie, ulubiony T-shirt, bokserki w wariancie męskim, a w wydaniu kobiecym... brak stanika. Tak, wiem, że brak czegoś trudno nazwać kreacją. Wiele osób chwali sobie również piżamy o klasycznym kroju. W zimniejszych okresach - w Finlandii zatem przez większość roku - powyższe minimum może okazać się niewystarczające, dobrze więc uzupełnić garderobę o wełniane skarpety. Potrzebny będzie także alkohol i narzędzie stymulujące w postaci: książki, filmu, gitary czy makutry. Nie zapomnijmy o prowiancie. Tutaj kwestia zależna jest od gustu osoby relaksującej się, pozostawiając dużą dowolność.

Książka Rantanena utrzymana jest w tonie dość szczególnego, prawdopodobnie nie dla każdego zrozumiałego, poczucia humoru. Czytelnik otrzymuje dokładny przepis na udany wieczór w stylu kalsarikänni: od czynności przygotowawczych, przez rozrywki i drinkologię, aż po planowany przebieg. Nie brakuje także ostrzeżeń, kiedy nie warto podejmować tych działań, żeby po prostu sobie nie pogorszyć.

Na drugim planie, zupełnie już serio, otrzymujemy jednak całkiem solidną dawkę wiedzy na temat Finlandii: jej kultury, mieszkańców, uwarunkowań historycznych i geograficznych. Statystyki są często humorystyczne i z pozoru „od czapy”: jak choćby wykres dotyczący pozycji medalowych w światowym rankingu biegu na orientację czy dość zaskakujące wyliczenia na temat ilości medali letnich igrzysk olimpijskich per capita. Wszystkie one składają się jednak na spójną całość. Rantanen dostarcza nam przeglądu prasy (do którego podchodzi na fiński sposób krytycznie i złośliwie), aby opowiedzieć przy okazji o przemianach językowych i emotikonach charakterystycznych dla państwa ze stolicą w Helsinkach. Niepokojąco fascynujący jest również rozdział o zjawisku śmierci hotelowej.

Polecając tę książkę, doskonale zdaję sobie sprawę, że nie przypadnie ona do gustu każdemu. Aby zaakceptować „picie w gaciach” jako punkt wyjścia do dalszych refleksji, należy mieć szczególnego rodzaju poczucie humoru. Fińskie poczucie humoru. Niemniej, ja odkryłam je w sobie i z książka Rantanena spędziłam miły wieczór w gaciach! Polecam!

piątek, 9 sierpnia 2019

"Tajemnice wydarte zmarłym" - dla miłośników książek typu "Trupia farma"


Emily Craig i jej Tajemnice wydarte zmarłym to zapis śledztw, w których uczestniczyła autorka. Zapis szczególny, bo pokazany z perspektywy antropologiczno-medycznej. 
 
Craig zawodowe szlify zbierała u autora Trupiej farmy i rzeczywiście wypada się zgodzić z zaleceniami wydawniczymi, by będąc miłośnikiem jednej z tych pozycji sięgnąć po drugą. Książka z kryminałem nie ma wiele wspólnego: dociekania "kto zabił" tu nie znajdziecie. Sporo jest natomiast dość naturalistycznych opisów sekcji, rozkładu zwłok czy moralnych i emocjonalnych wątpliwości, które towarzyszyły Craig na różnych etapach jej kariery. Ja polecam!