Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 25 kwietnia 2019

Królowa kryminału? "Złota klatka" Camilli Lackberg

wyd. Czarna Owca
Zdecydowanie Złota klatka Camilli Lackberg nie jest thrillerem psychologicznym, choć tak jest reklamowana. To obyczajowa opowieść o losie pewnej Faye.

Faye poślubiła Jacka, pomogła mu stworzyć firmę, po czym zajęła się domem i dzieckiem. Żyje w luksusie, a ponieważ tytuł Złota klatka zobowiązuje, czytelnik od samego początku przytłoczony jest markami luksusowymi, które dla głównej bohaterki stanowią codzienność. Przy okazji dowiadujemy się, że Faye całe mieszkanie urządziła zupełnie sama, choć nijak się to ma do początkowej informacji, że w kuchni znajduje się wyjątkowo niepraktyczny blat z porowatego marmuru, na który uparł się Jack. Generalnie od samego początku widzimy, że bohaterka potrzebuje pomocy psychologa, z jednej strony bowiem ma ogromne kompleksy, z drugiej daje sobą pomiatać mężowi w imię miłości. Gdy pewnego dnia nakrywa męża na zdradzie i z miejsca informuje go, że mu wybacza, ten postanawia jednak wybaczenia nie przyjąć i czym prędzej założyć nową rodzinę.

Porzucona Faye postanawia odgryźć się na mężu. Po wyprowadzce z domu zakłada pierwszy biznes: wyprowadza ludziom w okolicy psy na spacer. Jest tak zdolna, że niebawem musi zatrudnić jeszcze dwie kobiety do pomocy, bo tak rozwinęła przedsiębiorstwo. Zarządza nim wyjątkowo sprawnie. Każdy pieniądz zarobiony inwestuje, a następnie uruchamia przedsiębiorstwo kosmetyczne, którego model biznesowy oparty jest na tym, że "każda z nas była kiedyś zdradzoną kobietą". Krok po kroku Faye niszczy byłego męża, w międzyczasie uprawiając z nim seks na biurku.

Generalnie tę książkę daje się czytać, co samo w sobie jest pewnym sukcesem, biorąc pod uwagę fabułę. Z drugiej strony przez cały czas mam wrażenie, że autorka podąża prostym schematem. Od pierwszych stron czytelnik wie, co się wydarzy i ani na moment nie jest inaczej. Nie ma nawet chwili przełamania, gdy czytelnik czuje się zbity z tropu. Bohaterowie też są jednoznaczni i bardzo płascy. Zły mąż od samego początku pokazywany jako zafiksowany na seks takim pozostaje do końca. Żona nieco stłamszczona, ale nadal pierońsko zdolna zamienia w złoto wszystko, czego się dotknie, nawet jeżeli po rozwodzie, dla dobra sprawy pozwala się bzyknąć na biurku.

Jako lekarstwo na skrajną nudę - można spróbować, ale jest dużo lepszych książek.

niedziela, 21 kwietnia 2019

Prosto i bez kombinacji... "Przystanek śmierć" Konatkowskiego

wyd. WAB
Adam Nowak jest policjantem, miłośnikiem piłki nożnej i człowiekiem z zasadami. Pewnego dnia na pętli tramwajowej znalezione zostają zwłoki. Zespół dowodzony przez Nowaka ma rozwiązać zagadkę.

Przystanek śmierć Tomasza Konatkowskiego to porządny kryminał: bez kombinacji, bez przerostu formy nad treścią, ściśle osadzony w polskich realiach. Z inspektora Nowaka żaden James Bond, raczej solidny śledczy. Całość podlana została psychologią dzięki obecności na kartach powieści policyjnej pani psycholog.

Kryminał na pewno wyróżnia wyraźne umocowanie w realiach. Z jednej strony towarzyszymy Nowakowi w każdym momencie prywatnego życia i policyjnej dłubaniny. Z drugiej zaś: dzięki szczególnej konstrukcji intrygi, mamy możliwość przemierzania ulic Warszaw, zarówno tej współczesnej, jak i historycznej. Silna obrazowość świadczy o bardzo dobrym zmyśle reporterskim autora. Sama książka pisana była na przełomie lat 2005/2006, nic więc dziwnego, że nie brakuje odniesień do miejsc, które dopiero powstaną. Jest tu sporo odniesień do historii, anegdot ze świata sportu czy literatury.

Sam Adam Nowak jest postacią trochę utrzymaną w nurcie policjantów - życiowych przegrywów. Po rozwodzie, z poczuciem porażki, czasem trochę zblazowany. Znamy to z książek zarówno polskich, jak i zagranicznych pisarzy. Na szczęście jednak, czytając Przystanek śmierć, nie mam poczucia sztampy.

Podoba mi się! Proza prosta, bez kombinacji, może i nie ma w niej nic zwyczajnego, ale ja tak lubię książki, które można czytać z planem miasta rozłożonym na stole obok.

Ucz się na błędach! Tom Philips "Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko"

wyd. Albatros
Moim skromnym zdaniem, pozycja obowiązkowa! To książka o rodzaju ludzkim dość niesłusznie, jak się okazuje, ochrzczonym z użyciem słówka "sapiens". Mamy bowiem cudowny dar do zawalania na bardzo różnych frontach. Na każdy powód do dumy przypada w naszej historii coś, co sprawia, że słuchając o tej historii kręcimy głową z niedowierzaniem albo i rozpaczą. Takich opowieści jest tu mnóstwo.

Pomiędzy książkami biograficznymi poświęconymi niezłomnym odkrywcom i genialnym wynalazcom, jest też Ludzie. Krótka historia o tym, jak spieprzyliśmy wszystko. Jej wartością jest to, że oprócz prezentacji słynnych niepowodzeń, takich jak doprowadzenie Chin do epidemii głodu poprzez wytrzebienie populacji wróbli - rzekomych szkodników, autor wyjaśnia, jak to się dzieje, że od setek lat popełniamy te same idiotyczne błędy. Jak ironia losu brzmi stwierdzenie, że zawalamy dokładnie dzięki tym przymiotom, które odróżniają nas od zwierząt i stawiają w hierarchii wyżej (podobno!).
Dostrzegamy wzory tam, gdzie wcale ich nie ma. Nasze umiejętności komunikacji, uch, pozostawiają wiele do życzenia. I mamy nadzwyczaj mierne osiągnięcia, jeśli chodzi o zrozumienie, że zmiana jednego doprowadzi nie tylko do tego, na czym nam zależy, ale również do czegoś zupełnie innego, potem do jeszcze gorszego [...].

Wynalezienie koła nie było wcale takim genialnym wynalazkiem. Pierwsze koło - garncarskie powstało dawno, dawno temu w Mezopotamii, a kilkaset kolejnych lat zajęło nam skojarzenie, że można je postawić w pionie i poturlać.

Co tak naprawdę różni nas od neandertalczyka? Jak nasz własny mózg robi z nas idiotów? Dlaczego zaczęliśmy prowadzić osiadły tryb życia i jakich głupot narobiliśmy przy okazji? O tym jest ta książka.

Niech Sigurd Potężny, który zmarł kilka godzin po tym, jak zabił swojego wroga - tylko dlatego, że ów wróg nie odwiedzał regularnie stomatolog - ma Was w swojej opiece podczas lektury!

wtorek, 9 kwietnia 2019

Poczułam chemię do Sama Keana i "Znikającej łyżeczki"

wyd. Feeria Science
Jakby mi ktoś wcześniej powiedział, że pierwiastki chemiczne są seksi, to bym nie uwierzyła. Gdybym zaś w szkole podstawowej, względnie średniej, trafiła na nauczyciela chemii z takim zapałem, jaki to zapał wyraża w swojej książce Sam Kean, prawdopodobnie moja pasja do trucizn stałaby się czymś więcej niż hobby.

"Znikająca łyżeczka" to niezwykłe opowieści z układem Mendelejewa w roli głównej. Dlaczego Gandhi nie znosił jodu? Dlaczego gal jest ulubionym pierwiastkiem laboratoryjnych żartownisiów? I dlaczego rtęć stała się tak ważnym elementem dzieciństwa samego autora?

Ja, tak bardzo odległa od probówek i białego fartucha, poczułam się zauroczona, zafascynowana i wciągnięta w temat. Całość czyta się jak... tak, jak przygodówkę!
 
Już zasadzam się na Dziwne przypadku ludzkiego mózgu tego samego autora, a Wam polecam chemię bardzo gorąco!

sobota, 6 kwietnia 2019

Nadmuchany balonik, czyli "Pacjentka" Alexa Michaelidesa

wyd. WAB
Sięgnęłam, bo wszędzie czytałam peany: Pacjentka Alexa Michaelidesa to petarda, thriller roku, Brad Pitt za chwilę będzie go ekranizował... I pewnie przez to się rozczarowałam, bo obiektywnie rzecz biorąc, ta książka jest całkiem niezła. Pomysł jest ciekawy, narracja jest logiczna, a zakończenie faktycznie zaskakujące... Tylko, że to nadal nie jest petarda.

Alicia Berenson miała 33 lata, gdy zamordowała swojego męża. Oboje byli artystami i żyło im się świetnie do czasu, aż wydarzyła się tragedia i sielanka została przerwana. Alicia wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Po jakimś czasie zjawia się tam nowy terapeuta, który próbuje wyciągnąć do kobiety pomocą dłoń i odkryć, co się wydarzyło.

Narracja prowadzona jest dwutorowo. Z jednej strony mamy pamiętnik Alicii sprzed lat, rozpoczynający się słowami "Nie wiem, dlaczego to piszę". Z drugiej, bezpośrednią relację psychoterapeuty, Theo Fabera. Obie uzupełniają obrazy przez siebie kreowane, ale prowadzone są niezależnie, pod koniec jednak czytelnik zacznie dostrzegać wyraźne miejsca wspólne, które mają naprowadzić go na właściwy trop. 

Samo zakończenie, przyznaję, jest zaskakujące i myślę, że właśnie ono - w zgodzie z efektem świeżości - podnosi ogólną ocenę książki. Sama w sobie nie jest bowiem jakoś szczególnie wybitna, choć bardzo wartościowymi wstawkami są teoretyczne informacje z zakresy psychiatrii i psychoterapii przemycone w wypowiedziach czy przemyśleniach Theo. Czyta się szybko ;)

piątek, 5 kwietnia 2019

Cechy osobowości psychopatycznej. "Odkryj w sobie psychopatę i osiągnij sukces" - poradnik inny niż wszystkie

wyd. Muza
Każdy z nas ma w mózgu ciało migdałowate - wieżę kontrolną, dzięki której odczuwamy rzeczywistość i  reagujemy na nią emocjonalnie. U psychopatów rejon odpowiedzialny za odczuwanie strachu jest pusty. Istnieje wiele powodów, które do tego stanu prowadzą: od genów po trudne dzieciństwo i niewykształcenie właściwych połączeń.

Gdyby zapytać o odczucia na temat psychopatów, pewnie większość z nas uznałaby, że boi się takiej osobowości, jednak czyż nie jest pożądanym umiejętność zachowania spokoju w sytuacji krytycznej? Niektórzy twierdzą, że psychopatia jest po prostu kolejnym etapem ewolucji i - jeśli pójść za tą teorią - autor książki ma być osobą, której w ten właśnie sposób udało się wyewoluować. To przynajmniej wykazały badania, którym poddał się kiedyś w ramach eksperymentu swojego przyjaciela.

Andy McNab nie trafił na badania przypadkowo i po znajomości. Jako żołnierz dziesięć lat spędził w jednostce brytyjskich sił specjalnych. Jest autorem książek o misjach w Iraku. Wielokrotnie odznaczano go w podziwie dla jego odwagi. Przy okazji pisał thrillery, scenariusze oraz książki z zakresu literatury faktu. Kevin Dutton zaś to ów przyjaciel McNaba, który w trakcie badań zweryfikował go jako osobowość psychopatyczną. Teraz panowie podjęli się misji - chcą nauczyć nas, jak stać się psychopatą. Psychopatą dobrym - co zabawniejsze - bo potrafiącym zawalczyć o swoje i skoncentrować na celu.

Kiedy psychologowie używają słowa „psychopata”, tak naprawdę odnoszą się do określonej podgrupy osób o kilku dystynktywnych cechach osobowości. Są to: bezwzględność, nieustraszoność, impulsywność, pewność siebie, skupienie na celu, stalowe nerwy, odporność psychiczna, urok osobisty, charyzma, ograniczona empatia, brak wyrzutów sumienia. 
Każdy z nas ma w sobie te cechy, uplasowane na różnym poziomie. Autorzy książki wyjaśniają to na przykładzie chirurga, który może mieć wszystkie wymienione cechy, prócz umiejętności emocjonalnego odcięcia od osoby na stole operacyjnym. Ten psychopatyczny nie będzie.

Różnice między psychopatą „dobrym” a „złym” zasadzają się tak naprawdę na stosunku do krzywdzenia innych ludzi. Ten „dobry” nie będzie bez potrzeby krzywdził innych, odnajdzie w sobie elastyczność względem otoczenia i ogółu społeczeństwa, a cel, który będzie mu przyświecał to dobro wszystkich. Jakkolwiek ów altruizm nie wydawałby się naciągany, psychopatia według autorów książki może być darem i - co ważne! - ten dar może odkryć w sobie każdy z nas.

Książka w bardzo precyzyjny sposób wyjaśnia, w jaki sposób działa nasz mózg. Każdy rozdział uzupełniony jest dodatkowymi testami, analizującymi zarówno to, jakie mamy zadatki na psychopatę, jak i to, w jaki sposób owe możliwości wykorzystujemy. Zgodnie z testami ja jestem dokładnie na pograniczu przeciętnego i wysokiego poziomu psychopatii. Co nie oznacza na szczęście, że jestem Hannibalem Lecterem. Bardzo chętnie jednak zapoznałam się z poradami, jak doznawać przyjemności i unikać złych konsekwencji. Często te rady są banalne w swojej prostocie. Jak nauczyć się mówić „nie”? Najlepiej zacząć od prostych sytuacji: powiedzieć, że ma się coś przeciwko otwarciu okna w pociągu albo że nie przepuści się kogoś w kolejce. Łatwe? Jednak, jak udowadniają autorzy, trudne.

Większość porad ma w tej książce podstawy naukowe, są one jednak ubrane w bardzo przyjemną formę rozmowy między przyjaciółmi przywołującymi różnego rodzaju przykłady, zagadki logiczne oraz filozoficzno-historyczne teorie. Stanowią przyjemne wprowadzenie w program siedmiu kroków do psychopaty, opowiedzianych w równie przyjemny sposób. Nie  oczekujcie jednak, że ta książka zmieni wasze życie. Na pewno jednak sporo podpowie, uprzytomni, pomoże w asertywności, jeśli tylko podejść do jej tematu poważnie. Do czego zresztą zachęca.

czwartek, 4 kwietnia 2019

Mrocznie, depresyjnie i "W mroku tajemnic" Tvedta

wyd. Nasza Księgarnia
Bjørn Groven zastrzelił się pewnego wieczoru w swoim biurze. Żonę zaskoczył taki obrót spraw: jej zdaniem mąż nie miał żadnych problemów. Po jego śmierci wyszły na jaw poważne malwersacje. Traf chciał, że Groven był przyjacuelem Mikaela Brenne’a, który postanowił zainteresować się tematem.

Nie jest to jedyna sprawa, która wyciąga Mikaela z dołka, w którym zagrzebał się po dramatycznych wydarzeniach, o których czytaliśmy w finale powieści Na własną rękę. Dla mnie tego życia osobistego nadal jest trochę za dużo. Moim zdaniem, tracą na tym sprawy sądowe, choć - trzeba to przyznać - autor umiejętnie pokazuje, w jaki sposób depresja i kiepski stan psychiczny głównego bohatera znajdują swój oddźwięk w procesie.

Jest mrocznie, jest dość beznadziejnie i depresyjnie, a przy tym powieść przez cały czas trzyma w przy lekturze i nakazuje kontynuować „jeszcze jeden rozdział”. Polecam bardziej miłośnikom kryminałów z psychologicznym wątkiem niż thrillerów prawniczych.

wtorek, 2 kwietnia 2019

Druga - poprawka. Chris Tvedt, "Na własną rękę"

wyd. Nasza Księgarnia
Po kiepskich wrażeniach z lektury Uzasadnionejwątpliwości powracam do Mikaela Brenne’a i Chrisa Tvedta. W tej części cyklu prawnik zajmuje się obroną Alvina Mo - oskarżonego o gwałt i morderstwo. Później, wskutek splotu pewnych okoliczności, których nie chcę zaspoilerować, będzie bronił także ojca Mai - dziewczyny uznanej za ofiarę Mo. Jak łatwo się domyślić, obie sprawy będą powiązane.

Na własną rękę jest dla mnie znacznie lepszą lekturą niż poprzednia część. Mimo że część procesowa jest nieco bardziej wciągająca, nadal jednak pozostaje na niższym poziomie niż dochodzenie do poszczególnych faktów, które Mikael prowadzi pomiędzy rozprawami. Część obyczajowa - prywatne życie prawnika - jest na tyle rozszerzona, że powinna usatysfakcjonować zwolenników wątków obyczajowych w thrillerach prawniczych. Ja chętnie bym sobie te momenty darowała, na rzecz pogłębienia wątku samej rozprawy.

Mimo wszystko lekturę uważam za satysfakcjonującą, godną polecenia i zachęcającą do czytania dalszych części.