Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 29 sierpnia 2017

Anegdotycznie o jedzeniu, czyli niezrównana Szymanderska

wyd. Świat Książki
Hanna Szymanderska nigdy nie zawodzi. W książce Dania z anegdotą poznajemy przepisy na przystawki, dania główne, sosy i desery. Nie jest to jednak zwykła książka kucharska.

Dowiemy się nie tylko tego, jak zrobić domowy majonez i co można uczynić z nim później, ale również skąd wzięła się jego nazwa. Podobne tajniki autorka zdradzi nam w zakresie beszamelu. Czy wiesz, kto był największym francuskim smakoszem? Szymanderska wie i opowie ciekawą historię związaną z tą postacią. Czym jest sos aioli i czy można zrobić jego polską wersję? Można. Jest również odmiana włoska i gruzińska. Co Aleksander Dumas miał wspólnego z sałatą?

Książka Szymanderskiej to jednak nie tylko Francja i nie tylko zamierzchłe czasy. Na kolejnych kartach, wraz z kolejnymi recepturami przemierzamy kolejne lata i kontynenty, pochłaniając smakowitość opowieści.

Szczerze polecam miłośnikom książek kulinarnych, kulturowych i pożądającym ciekawostek.

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

W ogóle nie o Meryl... "Meryl Streep o sobie"






Meryl Streep uwielbiam od zawsze: za jej kreacje aktorskie, za wypowiedzi świadczące o ciekawym podejściu do świata oraz ludzi, za pozytywne zachowania. Nic dziwnego, że gdy wypatrzyłam książkę jej poświęconą, postanowiłam koniecznie po nią sięgnąć. Bardzo mnie rozczarowała.

Autor, pomimo niewielkiej objętości książki, zdołał podzielić jej treść na trzy części. Pierwsza poświęcona jest biografii Meryl Streep, uwzględniającą początki jej kariery oraz najważniejsze role. Nie przeczę, kilku ciekawych rzeczy można się stąd dowiedzieć, choć dla fanów nie są to żadne nowości. Drugą część stanowi wywiad z aktorką. Książka kończy się zbiorem najciekawszych cytatów z rozmaitych wypowiedzi Streep.

W tej książce przede wszystkim mylący jest tytuł. Sugeruje on, że mamy do czynienia z rodzajem autobiografii, wywiadem-rzeką lub, przynajmniej, książką opartą na wspomnieniach tytułowej bohaterki. Tymczasem jest to kompilacja tego, co można wyszukać w internecie, okraszona kilkoma zdjęciami i „złotymi myślami”.

Komu poleciłabym tę pozycję? Wyłącznie tym, którzy o aktorce nie wiedzą prawie nic, i nigdy nie interesowali się jej życiem. Osoby, który jakikolwiek wywiad z Meryl Streep przeczytały, mogą sobie spokojnie odpuścić czytanie tej książki.

wtorek, 22 sierpnia 2017

Między prawdą i kłamstwami... "Sieć podejrzeń" George Harrar

wydawnictwo: Wielka Litera
Z całą pewnością nie jest to książka nudna i nijaka, chociaż rozumiem obiekcje niektórych czytelników co do formy książki. Mnie ona akurat bardzo odpowiadała.

Sieć podejrzeń to historia profesora filozofii, Evana Bircha, który pewnego zwyczajnego dnia, podczas powrotu ze sklepu, zostaje zatrzymany przez policję jako podejrzany o związek z uprowadzeniem nastoletniej dziewczyny. Po przesłuchaniu zostaje wypuszczony do domu, jednak od tej pory policyjni detektywi stają się stałym elementem jego codziennego życia. Początkowo wydaje się, że cała sprawa jest jednym wielkim nieporozumieniem. Gdy jednak Evan zaczyna przypominać sobie daty i godziny, o które prosi policja, okazuje się, że - dziwnym trafem - akurat tam był, przejeżdżał, jednak wysiadał z samochodu, jednak komuś coś powiedział... Wszystko to przekłada się na jego relacje z żoną, na stan emocjonalny dzieci, na zachowania współpracowników i studentów... W pewnym momencie sami gubimy się, nie wiedząc, czy Evan jest winny, czy niewinny, czy też padł ofiarą chichotu własnego umysłu. W miarę jak śledzimy książkowe wydarzenia, Evan wydaje się być człowiekiem coraz bardziej odseparowanym od rzeczywistości, zafiksowanym na epizodach, na jakie napotyka w życiu, gubiącym fakty w realnym świecie. Objawia się to choćby trudnościami w rozróżnieniu swoich synów-bliźniaków czy całodziennego przeżywania faktu, iż jedna ze studentek używała spray’u na komary również do twarzy. Absurdalne? Tak, ale nie bez znaczenia.

Wraz z bohaterem wędrujemy przez te absurdy, zastanawiając się, czy dzieci żartują z ojca, czy rzeczywiście mylą mu się znaki szczególne. Czy samochód dziwnie się zachowuje, czy Birch popada w obłęd? Aby nie psuć przyjemności lektury, powiem tylko, że zakończenie, podobnie jak i ja, nie zdradzi zbyt wiele i pozostawi nas z pewnymi pytaniami.

Nie jest to kryminał. To bardziej świetna książka psychologiczna. Niektóre dostępne w internecie recenzje jako zarzut wskazują spore dawki dygresji, analizy filozoficzne, anegdoty na temat postaci ze świata filozofii oraz przemyślenia na tematy psychologiczno-społeczne, ujmując rzecz najszerzej. Dla mnie to wszystko stanowi duży plus, zwłaszcza, że nazwiska wymieniane przez Evana, jak choćby Wittgenstein - ulubiony filozof głównego bohatera - są mi znane i bliskie, autor zaś w przywoływaniu ich ucieka od encyklopedycznego schematu. Nie bez znaczenia jest fakt, że żona oskarżonego również jest naukowcem, zatem dyskusje o krucjatach dziecięcych czy Dalajlamie toczone przy kolacji wydają mi naturalne w toku opowiadanej historii i dobrze wkomponowane w treść powieści.

Czytając Sieć podejrzeń, bardzo dużo dowiemy się o filozofii, o literaturze i psychologii. Znajomość tematów oraz ewidentnie dobry research wykonany przez autora sprawiły mi ogromną przyjemność w lekturze. Polecam zatem, wyłącznie jednak jako szczególnego rodzaju kryminał - nie-kryminał, powieść psychologiczną zupełnie inną niż te, na które natrafiałam do tej pory.

sobota, 19 sierpnia 2017

O Stalinie bez Stalina...


Książka Kochałam Stalina to moje ogromne rozczarowanie. Jeśli myślicie, że dzięki tej książce poznacie prywatną twarz Stalina, to jesteście w błędzie. Zasadniczo książka Orłowej nie jest nawet o Stalinie, tylko o niej samej. Mimo że z tą szczególnego rodzaju autobiografią związana jest interesująca historia, sama treść rozczarowuje.

Lubow Orłowa to jedna z najpopularniejszych aktorek czasów radzieckiego socjalizmu. Występowała głównie w filmach reżyserowanych przez swojego drugiego męża, Grigorija Aleksandrowa. Jej pierwszy mąż trafił do gułagu. Orłowa spisała swoje wspomnienia od początku roku 1935 aż po listopad 1940. Pierwsze wydanie Kochałam Stalina ujrzało światło dzienne dopiero po śmierci swojej autorki, gdy w Chinach opublikowano książkę w niezwykle niskim nakładzie. Wspomnienia obecnie wznowione w kilku krajach odtworzone zostało z cudem ocalałej chińskiej wersji.

Cała ta otoczka sprawiła, że spodziewałam się interesującego historycznie przekazu, zupełnie innej niż ta oficjalna postaci Stalina, faktów dotąd nieznanych... Któż bowiem mógłby nam lepiej pokazać prawdziwego Stalina niż kobieta, która była wówczas tak blisko niego? Tymczasem otrzymałam propagandowy tekścik o cudownym, mądrym, skromnym i dobrym Stalinie, którego później próbowano przerobić na okrutnika.

On przecież taki był - mądry, doświadczony, dobry. To teraz próbują z Niego zrobić tyrana, despotę, sobiepana. Niestety, taka jest ludzka wdzięczność...Boli patrzeć! Boli słyszeć!
Urok Stalina był urokiem wodza. Mądry, majestatyczny, wielki, a zarazem bardzo prosty, szczery człowiek.
Orłowa jest osobą zindoktrynowaną do granic. Szczególnie uderzył mnie fragment, gdy odmówiła Stalinowi wstąpienia do partii, twierdząc, że nie czuje się godna tego wyróżnienia. Uznała bowiem, że komuniści to pewnego rodzaju nadludzie: wzorcowi, przykład do naśladowania. Sprzedaje nam również informacje, jak trudny był rok 1939 dla samego Stalina i całego kraju, kreując Wodza na największą ofiarę i cierpiętnika w całym tym konflikcie. Orłowa mówi nam o przemianie, jaka rzekomo zaszła w zachowaniu i psychice Stalina. Problem w tym, że czytelnikowi bardzo trudno ją dostrzec. Portret psychologiczny Stalina jest nader skąpy, a jeśli już Orłowa używa jakichkolwiek określeń na temat jego osoby, sięga wyłącznie po pozytyw. Sama zresztą, przez kontrast ze Stalinem, wydaje się osobą bezwolną i pozbawioną własnego zdania. Nawet w dyskusji o filmie Moja miłość, o którym ma większą niż Stalin wiedzę, ustępuje mu i, choć sama nie do końca przekonuje się do jego racji, uznaje, że to Wódz mówi prawdę.

Książka na szczęście opatrzona jest w posłowie oraz przypisy, które pozwalają nam ów niemalże święty wizerunek przefiltrować przez teksty źródłowe oraz wiedzę historyków.

W książce nie brakuje przemyśleń nad sprawami społecznymi. Czasem przybierają one dziwaczne formy, gdy Orłowa wyraża zasmucenie nad obyczajowością w świecie aktorsko-reżyserskim chociażby w zakresie częstych rozwodów i krótkotrwałych związków. Uderzyło mnie to trochę, gdyż sama do szczególnych tradycjonalistek pod tym względem nie należała. Jej refleksje na temat świata radzieckiego kina oraz literatury, które stanowią jednak większość książki, są natomiast bardzo interesujące. Pojawiają się tu nazwiska Tołstoja czy Bułhakowa, z którymi aktorka oraz jej mąż byli wówczas blisko.

Czy polecam książkę? Chyba tylko miłośnikom tematu, którzy chcieliby zapoznać się i z takim punktem widzenia.

piątek, 18 sierpnia 2017

Ukryte przerysowanie Lippman

wydawnictwo: Marginesy
Zdecydowanie liczyłam na coś więcej...

Kryminał Laury Lippman pt. To, co ukryte opowiada historię dwóch jedenastoletnich dziewczynek skazanych na pobyt w poprawczaku po porwaniu i spowodowaniu śmierci dziecka. Ich powrót do prawdziwego życia niebezpiecznie pokrywa się w czasie z zaginięciem kolejnego dziecka...

Powieść jest napisana w ciekawy sposób. Autorka serwuje nam kilka punktów widzenia, co sprawia, że obserwujemy kilka różnych historii oraz kilka różnych spojrzeń na te samą sprawę. To niewątpliwie ciekawy pomysł na narrację, sprawia jednak, że akcja rozwleka się, wątki poboczne rozbudowują, a opisy przeciągają w nieskończoność. Nie jest to kryminał z gatunku dynamicznych i szokujących, chociaż samo zakończenie może być dla czytelnika niespodziewane.

Lekturę oceniam jako przyzwoitą - zaledwie, bo temat z pewnością ma większy potencjał.

wtorek, 15 sierpnia 2017

Weekend z Opiat-Bojarską

Grafiki zaczerpnięte z Lubimyczytac.pl
Zaopatrzyłam się w bibliotece w książki Opiat-Bojarskiej oraz, dla celów badawczych, powróciłam do serii z Aleksandrą Wilk. Czwartkowy huragan, odcinający mi prąd, pokrzyżował mi nieco czytelniczo-publikacyjne szyki, ale już powracam! 

Na tapecie znalazły się zatem:
1. seria z Anną Rogozińską:
Słodkich snów, Anno!, Zaufaj mi, Anno!, To koniec, Anno!

2. seria z psycholog Aleksandrą Wilk:

3. seria z Przemysławem Burzyńskim:
Gdzie jesteś, Leno?, Koneser, Bestseller

Początkowo chciałam przedstawić te serie w kolejności, która sugerowałaby rozłożenie moich sympatii i względów dla poszczególnych książek. Nie udało mi się jednak tego zrobić z prostej przyczyny: w każdym z tych cyklów jest coś, co lubię i co sprawiło mi przyjemność, w żadnym jednak nie ma wszystkiego, czego się spodziewałam.

Na samym początku, tytułem usprawiedliwienia, chciałabym zaznaczyć, że średnio lubię połączenie obyczajówki z kryminałem i bardzo rzadko świadomie sięgam po tego typu książki. Tym bardziej więc cieszy fakt, że czytanie książek Opiat-Bojarskiej należało do przyjemności, a same powieści w moim indywidualnym rankingu plasuję znacznie wyżej niż Bondę czy Puzyńską (o której więcej pisałam tutaj). Z czystym sumieniem polecam więc autorkę wszystkim, których wcześniejsze przykłady gatunku rozczarowały.

Bohaterowie
Zdecydowanie najprzyjemniej czytało mi się serię poświęconą Aleksandrze Wilk, później zaś Annie Rogozińskiej. Przemysław Burzyński przekonał mnie najmniej. 

Z bohaterami wykreowanymi przez Opiat-Bojarską mam jednak problem. To dobrze. Nawet bardzo dobrze, ponieważ moje kłopoty wiążą się z tym, że nie są to postaci jednoznaczne i jednowymiarowe. W przypadku Aleksandry Wilk mamy do czynienia z kobietą, która nie do końca panuje nad domowym życiem, Anna Rogozińska to zamotana karierowiczka, która sama nie wie, czego chce, Przemysław Burzyński z kolei nie potrafi poukładać spraw domowych i porozumieć się ze swoimi ciągotkami do alkoholu. Pewne zrozumienie i empatię potrafiła wzbudzić we mnie postać Aleksandry Wilk, której kibicowałam. Kciuki trzymałam też za Burzyńskiego, któremu - być może - poświęcę osobny wpis. Anny Rogozińskiej nie polubiłam w ogóle, dlatego też w tym miejscu zatrzymam się właśnie na niej.

Anna Rogozińska to już nie tak młoda (bo po trzydziestce) dziennikarka, pracująca dla popularnej stacji PrimoTV w Poznaniu. Poznajemy ją w momencie, gdy angażuje się w dziennikarskie śledztwo związane z wyłudzaniem pieniędzy od rzekomo chorych na raka osób. Zbierając kolejne dowody, Anna natrafia na trop morderstwa, które wydaje się być dziwnie powiązane z nazwiskami łączonymi z aferą...

Postać Anny jest dla mnie przykładem, proszę wybaczyć kolokwializm, egocentrycznego buca, skupionego na sobie i swoich celach. Nie ma najmniejszych skrupułów, aby wykorzystać uczucie swojego kolegi Łukasza w pierwszym tomie. Łukasz, podczas jednego ze spotkań, jasno daje jej do zrozumienia, że jest człowiekiem, który chciałby założyć rodzinę. Anna jego ciągotek nie popiera, ale na wszelki wypadek nie wyprowadza go z błędu, gdy ten uznaje spotkania z Anną za randkę. W drugim tomie serii, Anna zasadniczo jest w związku z Łukaszem, aby w trzecim odkryć, że jednak nie ma między nimi chemii i głębszego porozumienia, więc do siebie nie pasują. Jak zło koniecznie traktuje też wizyty u rodziców i ledwo znosi telefony od matki. Pewnego dnia szef prosi Annę, aby - będąc w redakcji przez 2-3 godziny - zaopiekowała się stażystkami, które podziwiają ją jako twarz znaną z telewizji.

Dobra, stażystki, możecie patrzeć, ale nie przeszkadzajcie. Możecie pytać, ale nie wkurwiajcie mnie. Możecie się uczyć, ale ja za rączkę prowadzić was nie będę.
Odwróciła się na pięcie i udała się do swojego biura w asyście dwóch sklonowanych i rozentuzjazmowanych studentek dziennikarstwa. Dobrze pamiętała swój pierwszy dzień w redakcji. Była podrzucana jak zgniłe jajko. To tu, to tam. W końcu wylądowała w gnieździe Jolki, w tamtejszych czasach gwiazdy poznańskiego oddziału stacji. Usłyszała od niej podobną wiązankę życzeń, którą dziś zaserwowała stażystkom. Pomyślała wtedy, że jeśli uda jej się utrzymać, to będzie przyjazna dla nowych osób.
Za chwilę na pytania stażystek będzie odpowiadać nieprzyjemnie, sarkastycznie.

Reasumując, postać Anny jest poprowadzona w taki sposób, że przez pół książki myślę sobie: „Co za kretynka”, a momentami cisnęły mi się na myśl gorsze określenia. Jest kontrowersyjną, niejednoznaczną karierowiczką wypraną z sentymentów. Jednak to właśnie ją Opiat-Bojarska uczyniła osią swojej powieści. Myślę sobie, że to dobrze, że tej postaci nie lubię, ponieważ pokazuje to, że można w polskiej powieści stworzyć złożoną postać. Nie należy robić aż tak gwałtownych przeskoków, jak omawiana już przeze mnie Katarzyna Puzyńska, z ciapowatego maminsynka do agresywnego pijaka, aby pokazać przemianę psychologiczną bohatera. Opiat-Bojarska udowadnia, że od samego początku można postać stworzyć tak, aby nadać jej niejednoznaczność i abyśmy mogli spodziewać się po niej różnych, nie zawsze sympatycznych, zachowań. Co więcej, na przestrzeni tomów poszczególnych serii bohaterowie zmieniają się. Modyfikacji ulegają ich cele życiowe, zachowania, oczekiwania...

Poznań
Za jeszcze jedną rzecz polubiłam książki Opiat-Bojarskiej.

Poznań to moje ukochane miasto. Spędziłam w nim dziewięć cudownych lat: na studiach i po studiach. Mimo że to se ne vrati ogromny sentyment pozostał. Czytając książki Joanny Opiat-Bojarskiej, mogę do Poznania wrócić. Czytając o działaniach poszczególnych bohaterów, mogę spacerować razem z nimi ulicami miasta, rozpoznając konkretne trasy, a nawet niektóre budynki. Dla mnie to wspaniała sentymentalna podróż, sprawiająca wiele przyjemności. Studenckie życie też, na ile jeszcze je pamiętam, odwzorowane jest względnie wiarygodnie.

Ponownie: to, w jaki sposób Opiat-Bojarska pisze o Poznaniu, pokazuje, że można nadać lokalny klimat i wiernie odwzorować realia miejsca, w którym toczy się akcja, nie uskuteczniając takiej łopatologii jak chociażby Sandra Feeser, o której pisałam tu.

Realia
W niektórych recenzjach internetowych znalazłam wzmianki o błędach rzeczowych czy logicznych. Mnie, ze względu na polonistyczne zboczenie, momentami trochę raziło słownictwo, ot, choćby „ciężki orzech do zgryzienia” w „Słodkich snów, Anno”. Mogę jednak uznać, że ludzie w realnym świecie nagminnie popełniają ten błąd i, choć w ustach dziennikarza taka omyłka brzmi strasznie, nie jest zupełnie niemożliwa.

Ogromnym plusem powieści Opiat-Bojarskiej jest realizm. Data wydania książki i akcja w niej zawarta pokrywa się z tym, czym żyła Polska w danym czasie. Mamy tu więc kwestie dopalaczy bardzo dobrze wkomponowaną w czas wydarzeń (Zaufaj mi, Anno), ale także problem granic talent-show (Bestseller) nietypowo ubrany w kostium literackiej rywalizacji. Wzmianki o czyścicielach kamienic czy zaginięciach są doskonale znane każdemu, kto obserwuje doniesienia medialne.

Joanna Opiat-Bojarska nie sili się na budowanie nie wiadomo jak skomplikowanej psychologii postaci, a mimo to, pisząc o ludzkiej naturze, w bardzo naturalny sposób pogłębia i motywuje ich działania. Nie znajdziemy tu szczególnie wartkiej akcji ani też stopniowego budowania śledztwa rodem z Agathy Christie. Napotykamy natomiast na ciekawą opowieść o ludzkiej naturze. Widzimy też, że główni bohaterowie wcale nie muszą być kryształowi i wcale nie musimy ich do końca lubić, by móc śledzić ich poczynania.

Tym, którym podobały się kryminały wspomnianej Puzyńskiej, polecam Opiat-Bojarską. Tym, którym się nie podobały, polecam tym bardziej (ja Puzyńskiej nie lubię w ogóle i czytać nie mogę!). Pomimo że nie jestem fanką „kryminalnych obyczajówek”, zamierzam zapoznać się z dalszymi losami bohaterów, jeśli tylko się pojawią. Uważam przy tym, że zupełnie niezasłużenie o Opiat-Bojarskiej mówi się stosunkowo niewiele w kontekście polskich autorek kryminałów.