Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 6 sierpnia 2017

Przygodówka czy horror? "Dom w środku lasu" A. Kuchta

źródło: wydawnictwo MFM
Horror? Thriller? Obyczajówka z tłem historycznym? Nie jestem pewna, gdy zaczynam czytać książkę. Mniej więcej po przeczytaniu 1/3 powieści okazuje się, że już wiem, z jakim gatunkiem mam do czynienia i na tym etapie też powieść zaczyna mi się podobać.

Główny temat to historia Marka, który przyjeżdża do niewielkiej wsi - Kutowa, aby rozpocząć zupełnie nowe życie. Na miejscu okazuje się, że pałacyk, którego właścicielem został, jest w rzeczywistości ruiną. Pojawia się zatem problem: jak najszybsza sprzedaż w żadnym razie nie pozwoli na odzyskanie choćby większości wydanych pieniędzy, wracać nasz bohater również nie ma dokąd... Decyduje się więc zostać, doprowadzić do lepszego stanu dom, a przy okazji odkryć jego tajemnice, niebezpiecznie związane z czasami II wojny światowej, niezrozumiałym sadzeniem lasu, obozem koncentracyjnym i samym właścicielem pałacyku. Tak przynajmniej mogłoby się wydawać na początku książki. Prawda okaże się zupełnie inna od pozorów i, przy okazji, moich oczekiwań.

Pomijam fakt... Nie, właściwie nie sposób pominąć faktu, że sam początek opowieści jest kompletnie niewiarygodny. Trudno wyobrazić sobie człowieka, który kupuje posiadłość, podejmując decyzję w ogóle nie widząc przedmiotu transakcji i opierając ją jedynie na tym, że w zdjęciach satelitarnych Google’a dach domu wygląda na cały. To prowadzi bohatera do wniosku, że reszta budynku będzie w stanie akceptowalnym. Samo to sprawia, że nastawiona jestem sceptycznie, okazuje się jednak, że to drobne nieprawdopodobieństwo jest niczym w porównaniu z tym, jakie historie przedstawione zostaną nam za moment.

Na pierwszych czterdziestu stronach powieści wszystko wydaje się zmierzać w kierunku powieści z historycznym odniesieniami. Z każdej strony zbombardowani jesteśmy informacjami na temat przeszłości okolicy i samej posiadłości. Jak na wstępną informację narratora o braku więzi społecznych i nieufności panującej w tej miejscowości, napotkane przez nowego „dziedzica” osoby są wyjątkowo wylewne. Z wieloma szczegółami opowiadają mu o właścicielu, który zalesiał teren, aby stworzyć prawdziwe tereny łowieckie, o obozie koncentracyjnym, którego więźniowie przy tym zalesianiu pracowali, a wreszcie o tym, że w czasach, gdy budynek przekazano PGR-om, nikt nie chciał w nim zamieszkać, gdyż w środku straszy. Później, mieszkający w budynku leśniczy, trafił do zakładu psychiatrycznego. Nowy właściciel postanawia odkryć tajemnicę tego miejsca.

Początkowo irytowała mnie narracja, przedstawiająca szczegóły dotyczące Kutowa w sposób nieco zbyt inwazyjny i łopatologiczny. Ciągłe powtarzanie informacji na temat grzybiarzy (Marek udaje grzybiarza, kobieta ze wsi bierze go za grzybiarza, za chwilę narzekając, że jest mniej grzybiarzy niż gdzie indziej...) sprawia, że zaczynam przywiązywać wagę do tego elementu. Niepotrzebnie. Zbyteczne też są dokładne informacje na temat tego, jak wyznaczane są szlaki, jak można wydrukować mapy dostępne w sieci... Z reguły takie wtręty w powieściach nadają wiarygodności wydarzeniom lub dookreślają świat przedstawiony, tutaj jednak wybijają, przynajmniej mnie, z toku opowieści. Zdarzają się też kwiatki takiego rodzaju:

Zacząłem więc delikatnie wypytywać, czy ktoś w okolicy nie ma jakiegoś silnego auta. Na tyle silnego, aby było zdolne przewrócić dość gruby mur solidnego budynku. Oczywiście, o żadnym wyburzaniu przezornie nie wspominałem. Okazało się, że takich wozów jest tutaj całkiem sporo.
Chciałabym bardzo wiedzieć, jak bohater mógł delikatnie o to wypytać, nie wspominając o kłopotliwym wydarzeniu. Sam autor miał zresztą chyba z tym problem, ponieważ cała rozmowa jest zrelacjonowana narratorsko, nie zaś przedstawiona w tradycyjnym dialogu.

To jednak zasadniczo szczegóły. Z reguły narracja jest prowadzona w sposób zręczny i interesujący. W niektórych momentach miałam silne skojarzenia z opowieściami przygodowymi.

Zaliczam powieść Andrzeja Kuchty do książek, jakich z reguły nie czytam. Mimo że do miłośników horrorów nie należę, lekturę zaliczyć należy do przyjemnych, dzięki wielu odniesieniom do lubianej przeze mnie literatury przygodowo-detektywistycznej spod znaku Nienackiego. Nie przeszkadzały mi nawet niewiarygodne wątki „paranormalne”. Jeśli pojawi się kontynuacja, a końcówka książki pozwala mieć nadzieję, że się pojawi, chętnie po nią sięgnę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz