źródło: wydawnictwo Edipresse Książki |
Chciałam
napisać o zupełnie innej książce, którą miałam na kolejce. Okazało się jednak,
że zupełnie przypadkiem trafiłam na genialną historię, o której grzech nie
wspomnieć.
Nazwisko Dominika W. Rattingera
nie mówiło mi kompletnie nic, choć jest on scenarzystą współpracującym z
Agnieszką Holland. To doświadczenie w kleceniu zgrabnych wypowiedzi daje się
wyczuć w każdym zdaniu i na każdej stronie. Czułam się jakbym oglądała film -
każdą scenę mogłam sobie wyobrazić w ekranizacji.
Gdy przeczytałam notę na
odwrocie Talizmanów spodziewałam się raczej czegoś w stylu Dana Browna. Jakże
miłe rozczarowanie mnie czekało!
Główną bohaterką Talizmanów
jest Ewa Modlińska. Z wykształcenia historyk sztuki, z wyboru pracownica
rubryki towarzyskiej znanego czasopisma dla pań. Przez splot nieszczęśliwych
okoliczności traci pracę oraz partnera, postanawia więc zrobić sobie przerwę od
życia i zaszyć się na odludziu, u ciotecznej babki mieszkającej w Ujeździe.
Ponieważ nieszczęścia zwykle chadzają nie parami, lecz całymi stadami, okazuje
się, że starsza pani umiera. Prawie cały swój majątek zapisuje jednak Ewie,
czym wrzuca ją w sam środek afery prowadzącej do bizantyjskiego skarbu ukrytego
w ruinach zamku Krzyżtopór.
Krótkie opisy dostępne w
internecie oraz anons wydawcy, iż jest to polski Kod Leonarda da Vinci kazał
mi się właśnie w ten sposób nastawić do lektury. Moi drodzy, nic bardziej
mylnego, nie dajcie się zwieść. Książka w części opisowo-historycznej przywodzi
mi na myśl najcudowniejsze wspomnienia lektur Pana Samochodzika, zaś opisy
prywatnych perypetii oraz nieudolnie prowadzonego śledztwa to dowcip spod znaku
Joanny Chmielewskiej. Cudownie, karykaturalnie sportretowana ciotka Lusia i jej arystokratyczne aspiracje, jej z piekła rodem rodzina, nierozgarnięty włoski krewniak, a na dodatek policjant
i prawnik, rywalizujący o względy Ewy, niesamowita intryga i cudowny humor - to
wszystko spowodowało, że Rattingera pokochałam całym sercem i już poszukuję kolejnych jego książek. Przy policyjnym pościgu za Małgorzatą płakałam ze
śmiechu.
Nie będę opisywać szczegółów
fabuły, aby nie psuć zabawy. Powiem tylko, że polecam gorąco i całym sercem,
miłośnikom Chmielewskiej, miłośnikom języka Szwai i miłośnikom absurdalnego
dowcipu. Świetna, wakacyjna lektura, na którą długo czekałam. Miłośnikom Dana
Browna zdecydowanie nie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz