Łączna liczba wyświetleń

sobota, 19 sierpnia 2017

O Stalinie bez Stalina...


Książka Kochałam Stalina to moje ogromne rozczarowanie. Jeśli myślicie, że dzięki tej książce poznacie prywatną twarz Stalina, to jesteście w błędzie. Zasadniczo książka Orłowej nie jest nawet o Stalinie, tylko o niej samej. Mimo że z tą szczególnego rodzaju autobiografią związana jest interesująca historia, sama treść rozczarowuje.

Lubow Orłowa to jedna z najpopularniejszych aktorek czasów radzieckiego socjalizmu. Występowała głównie w filmach reżyserowanych przez swojego drugiego męża, Grigorija Aleksandrowa. Jej pierwszy mąż trafił do gułagu. Orłowa spisała swoje wspomnienia od początku roku 1935 aż po listopad 1940. Pierwsze wydanie Kochałam Stalina ujrzało światło dzienne dopiero po śmierci swojej autorki, gdy w Chinach opublikowano książkę w niezwykle niskim nakładzie. Wspomnienia obecnie wznowione w kilku krajach odtworzone zostało z cudem ocalałej chińskiej wersji.

Cała ta otoczka sprawiła, że spodziewałam się interesującego historycznie przekazu, zupełnie innej niż ta oficjalna postaci Stalina, faktów dotąd nieznanych... Któż bowiem mógłby nam lepiej pokazać prawdziwego Stalina niż kobieta, która była wówczas tak blisko niego? Tymczasem otrzymałam propagandowy tekścik o cudownym, mądrym, skromnym i dobrym Stalinie, którego później próbowano przerobić na okrutnika.

On przecież taki był - mądry, doświadczony, dobry. To teraz próbują z Niego zrobić tyrana, despotę, sobiepana. Niestety, taka jest ludzka wdzięczność...Boli patrzeć! Boli słyszeć!
Urok Stalina był urokiem wodza. Mądry, majestatyczny, wielki, a zarazem bardzo prosty, szczery człowiek.
Orłowa jest osobą zindoktrynowaną do granic. Szczególnie uderzył mnie fragment, gdy odmówiła Stalinowi wstąpienia do partii, twierdząc, że nie czuje się godna tego wyróżnienia. Uznała bowiem, że komuniści to pewnego rodzaju nadludzie: wzorcowi, przykład do naśladowania. Sprzedaje nam również informacje, jak trudny był rok 1939 dla samego Stalina i całego kraju, kreując Wodza na największą ofiarę i cierpiętnika w całym tym konflikcie. Orłowa mówi nam o przemianie, jaka rzekomo zaszła w zachowaniu i psychice Stalina. Problem w tym, że czytelnikowi bardzo trudno ją dostrzec. Portret psychologiczny Stalina jest nader skąpy, a jeśli już Orłowa używa jakichkolwiek określeń na temat jego osoby, sięga wyłącznie po pozytyw. Sama zresztą, przez kontrast ze Stalinem, wydaje się osobą bezwolną i pozbawioną własnego zdania. Nawet w dyskusji o filmie Moja miłość, o którym ma większą niż Stalin wiedzę, ustępuje mu i, choć sama nie do końca przekonuje się do jego racji, uznaje, że to Wódz mówi prawdę.

Książka na szczęście opatrzona jest w posłowie oraz przypisy, które pozwalają nam ów niemalże święty wizerunek przefiltrować przez teksty źródłowe oraz wiedzę historyków.

W książce nie brakuje przemyśleń nad sprawami społecznymi. Czasem przybierają one dziwaczne formy, gdy Orłowa wyraża zasmucenie nad obyczajowością w świecie aktorsko-reżyserskim chociażby w zakresie częstych rozwodów i krótkotrwałych związków. Uderzyło mnie to trochę, gdyż sama do szczególnych tradycjonalistek pod tym względem nie należała. Jej refleksje na temat świata radzieckiego kina oraz literatury, które stanowią jednak większość książki, są natomiast bardzo interesujące. Pojawiają się tu nazwiska Tołstoja czy Bułhakowa, z którymi aktorka oraz jej mąż byli wówczas blisko.

Czy polecam książkę? Chyba tylko miłośnikom tematu, którzy chcieliby zapoznać się i z takim punktem widzenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz