Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 11 kwietnia 2021

Jak profilować? "Umysł zabójcy" Mike'a Omera

 


Co prawda do książek, które już na okładce określane są mianem bestsellerów, podchodzę z pewną nieufnością, zwłaszcza gdy jest to kolejny tytuł poruszający temat profilowania - bardzo modnego w ostatnim czasie - muszę jednak przyznać, że Umysł zabójcy Mike'a Omera to przyjemnie spędzony czas. Jak przystało na thriller psychologiczny, autor sporo miejsca poświęca zbudowaniu postaci, a sama intryga jest wciągająca. To już duży plus, bo dla autorów powieści aspirujących do tego miana nie zawsze jest to oczywiste.

Cała akcja zbudowana została wokół postaci seryjnego mordercy, który dusi ofiary, później balsamuje ich ciała i podrzuca w miejscach publicznych, układając w taki sposób, aby wyglądały na żywe. Prace policji, mające doprowadzić do odkrycia tożsamości zbrodniarza, nie przynoszą efektów, w związku z czym FBI wysyła do pomocy najpierw agenta specjalnego Tatuma Gray'a, później zaś Zoe Bentley - psycholożkę i profilerkę. Te dwie osoby różni wszystko: podejście do pracy, charakter, zachowanie, muszą jednak połączyć siły, aby duet w ogóle miał sens.

Bardzo podoba mi się niesztampowe podejście autora do kwestii profilowania. Nie wiem, czy jest to kwestia researchu czy po prostu autorski zabieg, już na początku jednak Omer podaje w wątpliwość często powtarzane w thrillerach hasła na temat morderców. Ustami Zoe pewnie kwestionuje ustalenia policyjnych celebrytów, z lekkością sprowadzające postać mordercy do haseł "mężczyzna pomiędzy 30 a 40 rokiem życia, biały, samotny". Śledczy będą się zresztą mylić i kluczyć, a nawet wątpić w samych siebie, co bezpośrednio wynika z ich biografii odsłanianej przez Omera po kawałku. Osobiście nie przepadam za tłem osobistym w kryminałach i thrillerach, tutaj jednak ma ono sens i staje się ciekawym kontekstem sprawy.

Czy coś mi przeszkadzało? Moim zdaniem, trochę za dużo jest Zoe, za mało Tatuma. Mam świadomość, że podtytuł jasno sugeruje, kto ma być na pierwszym planie, nie zmienia to faktu, że postać męska wypadła mimo wszystko mniej dramatycznie, a przez to bardziej przekonująco. Irytująco działał na mnie natomiast dziadek Gray'a i, prawdę mówiąc, wyobrażam sobie - z korzyścią dla fabuły - usunięcie tego wątku. W samej książce jest kilka ciekawych scen, które sugerują, że to dobry temat na film, chociaż autor momentami nie uciekł od stylistycznej infantylności, zwłaszcza w retrospekcjach. W efekcie powstała całkiem przyzwoita lektura na wieczór, choć z pewnością nie jest to arcydzieło.