źródło: Burda Książki |
Sięgnęłam
raczej z ciekawości, ponieważ poradników spod znaku „jak żyć” raczej nie
czytam. Nie poddałam się również trendowi fascynacji Azją wyrażanej przez hasła
„dlaczego Japonki nie tyją” oraz „dlaczego Japonki się nie starzeją”. Nie, po
prostu nie.
Książka Sasakiego przeraziła
mnie na samym początku, gdyż we wstępie autor postanowił zbombardować mnie
zdjęciami pustych mieszkań, wyposażonych zaledwie w matę do spania, pokazując,
że jest to idealny sposób na życie. Zdenerwowały mnie także opowieści o
doświadczeniach samego autora i jego znajomych. Oto mamy przed sobą historię
człowieka, który wyrzuca „najwygodniejszy materac świata” (to jego słowa), żeby
kupić rozkładaną matę do spania, już nie tak wygodną. W imię minimalizmu,
oczywiście. „Ale dlaczego?” - pukam się w głowę i zamierzam odłożyć książkę
pióra psychopaty.
Na szczęście po przeczytaniu 1/3
książki docieram wreszcie do miejsca, które zaczyna mnie przekonywać. Autor
przyznaje w końcu, że wcale nie postuluje minimalizmu skrajnego i ograniczenia
swojego dorobku do 30 rzeczy. Przedstawia natomiast całkiem sensowne zasady.
Logiczne bowiem jest wyrzucenie rzeczy, które dublują nam się w naszym dorobku.
Po co nam osiem par nożyczek, cztery podajniki do mydła czy pięć patelni do
naleśników? Sasaki mówi także, aby bez skrupułów wyrzucić rzeczy, z których nie
korzystaliśmy od roku - głównie mówi tu o ubraniach, które kisimy w szafach w
przerażających ilościach. Bo schudniemy, bo przytyjemy, bo może zajdziemy w
ciążę...
Wyrzućcie to, co trzymacie dla pozorów. [...] często próbujemy pokazać naszą wartość za pomocą przedmiotów. Możecie zatem zastanowić się, czy jakąś rzecz trzymacie dlatego, że daje wam radość, czy też dlatego, że ma przedstawiać osobiste zalety, które chcecie podkreślić. [...] Miło jest zaprezentować się jako ktoś, kto żyje na poziomie, otoczony stylowymi przyborami kuchennymi, pięknymi meblami [...] Albo stworzyć wizerunek człowieka twórczego, żyjącego wśród sztuki i instrumentów muzycznych. Każdy jest gotów do wyrzeczeń, żeby przedstawić innym jakiś obraz siebie.
Najważniejsze jest
uporządkowanie pomieszczenia i to nie w myśl zasady „kiedyś”: kiedyś wyrzucę,
kiedyś posortuję. Wyrzucić zdecydowanie należy rzeczy, o których już
zapomnieliśmy, a także rzeczy nawiązujące do tego, kim byliśmy kiedyś: stare,
nieaktualne podręczniki, notatki, strój, w który nigdy się nie wciśniemy...
Trzymanie się rzeczy z przeszłości jest jak trzymanie się jakiegoś wyobrażenia siebie w minionych czasach. Jeśli chociaż trochę chcecie coś w sobie zmienić, proponuję, żebyście zdobyli się na odwagę i zaczęli pozwalać niektórym rzeczom odejść do historii.
W dalszej części
Sasaki dość mocno przekonuje nas, jak piękne jest minimalistyczne życie. Mimo
że nie do końca mu wierzę, już dawno doceniłam rolę porzucenia nawyku
chomikowania i część postulatów, zasad i podpowiedzi uważam za bardzo cenne.
Podoba mi się postulat nie chowania za rzeczami, nie szpanowania, ile czego mam
i szukania w ten sposób, kim naprawdę jesteśmy. Dzięki zmianie sposobu myślenia
o gromadzeniu rzeczy, przestajemy też gromadzić „sprawy do zrobienia”, tylko
zaczynamy je robić...
Autor dość mocno nawiązuje tutaj
do bestsellera Marie Kondo „Magia sprzątania”. Poradnik Kondo przeglądałam
tylko pobieżnie, ale w gruncie rzeczy zasady „minimalizmu japońskiego” są
identyczne. Nie sposób oczywiście nie dostrzec, że - w odróżnieniu od Kondo -
Sasaki pokazuje nam realia typowo azjatyckie, postulując zastąpienie telewizora
i komputera znacznie poręczniejszymi okularami przenoszącymi w rzeczywistość
wirtualną albo ograniczając kuchenne sprzęty do woka i garnka do gotowania ryżu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz