Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 17 stycznia 2021

Z cyklu "A co jeśli?"... Liz Braswell i "Cierń klątwy", czyli aternatywne wersje bajek

 

Cierń klątwy Liz Braswell to propozycja dla miłośników alternatyw. Stanowi interpretację opowieści o Pięknej i Bestii. Zgadzają się wszystkie podstawowe wątki oraz baza fabuły. Co zatem nowatorskiego wprowadziła Braswell? Właściwie tylko jedną postać, jednak to na jej bazie wykluł się wątek tolerancji, inności oraz odpowiedzialności za nasze postępowanie.

Baśń o Pięknej i Bestii jest raczej powszechnie znana, więc nie ma sensu jej streszczać. Napiszę więc tylko, że w Cierniu klątwy mamy i Bellę - córkę szalonego naukowca, i próżnego, pozbawionego serca księcia, i niezastąpioną panią Imbryczek. Pojawia się jednak jeszcze ktoś, o kim nigdy wcześniej nie pomyślałam, czytając oryginał. Mowa o matce Belli, Rosalindzie. Miała ona, zdaniem Braswell, magiczną moc, na dodatek jedną z najpotężniejszych w królestwie. To ona przeklęła Bestię i nadała mu odpychający wygląd. Problem w tym, że nikt, prócz czytelnika, nie wie dlaczego. Kompletnie nikt natomiast, nawet oddający się lekturze, nie zna sekretu odwrócenia uroku w momencie, gdy wskutek nieroztropnego ruchu Belli opadną wszystkie płatki zaczarowanej róży.

Tym, co bardzo różni Cierń klątwy od oryginalnej baśni, jest potężny ładunek emocjonalny. Muszę przyznać, że sposób prowadzenia narracji sprawił, że nie raz zakręciła mi się łezka w oku. „Żywe przedmioty” w przeklętym zamku zostały bardzo mocno zindywidualizowane, a opis ich losów, którym autorka poświęciła znacznie więcej uwagi niż w pierwotnej baśni, czyni z nich wręcz postaci tragiczne. Mimowolne ofiary niefrasobliwie rzuconego uroku mają za sobą dramatyczne przejścia i targają nimi sprzeczne emocje, które prowadzą do tego, że ciepła i życzliwa Pani Imbryczek reaguje złością na brak mocy sprawczej władcy, któremu służy. Sposób opisywania zaklętych w filiżanki dzieci także wywołuje duże wzruszenie i sprawia, że matka Belli nie wydaje się już postacią z kryształu.

Strzałem w dziesiątkę jest zresztą położenie środka ciężkości fabuły na Rosalindzie, bo to jej osoba łączy baśń z kryminałem oraz thrillerem. Bardzo poruszający w całej opowieści jest wątek segregacji społeczeństwa przez władcę oraz temat oceniania po pozorach, które dotyczy w tej historii każdego: od opisanych mieszkańców wsi, przez Bellę aż po samą Rosalindę. Paradoksalnie, najbardziej wolny od tego niebezpieczeństwa jest Bestia, jednak to on i jego poddani stają się niewinnymi ofiarami. Kierowanie się pozorami doprowadziło do wielu nieszczęść, ale niewolna była od niego także matka Belli, która na podstawie jednego dramatu stworzyła kolejny, równie poważny i dotykający niewinnych osób. Nie zdradzę, w jaki sposób kwestia tak aktualnej dzisiaj nietolerancji i jej granic została wprowadzona w baśniowy klimat, mogę jednak zapewnić, że zostało to zrobione nienachalnie, zręcznie, a jednocześnie w sposób doskonale ujmujący złożoność tematu.

Sama akcja jest bardzo dynamiczna. Zwalnia jedynie w momencie, gdy autorka chce podkreślić rodzącą się między Bellą a Bestią więź, a także w czasie prezentacji kolejnych etapów zezwierzęcenia księcia. Punktu kulminacyjnego nie powstydziłby się żaden kryminał, a solidna dawka wzruszenia w nim obecna podkreśla wymowę całości. Gorąco polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz