Łączna liczba wyświetleń

sobota, 10 listopada 2018

Prawnikiem być...


4 serie, 5 trupów głównych i kilka pobocznych, romansów i scen erotycznych nie zliczę, spraw sądowych również... Przedstawiam serial Sposób na morderstwo (pod angielskim, znacznie bardziej trafnym w stosunku do treści tytułem:How to get away with murder, który w ostatnim czasie skutecznie wypełnił mi sobą wieczory.

Annalise Keating (w tej roli Viola Davis) jest adwokatem: tyleż wybitnym, co kontrowersyjnym. Wykłada prawo na Uniwersytecie w Middleton. Podczas każdego kursu wybiera pięciu wyróżniających się studentów, którzy otrzymują szansę pracy w jej kancelarii, przy najtrudniejszych i najciekawszych sprawach. Tym sposobem trafiają do niej: Wes Gibbins (Alfie Enoch), Connor Walsh (Jack Falahee), Laurel Castillo (Karla Souza), Asher Millstone (Matt McGorry) oraz Michaela Pratt (Aja Naomi King). Drużynę uzupełnia dwoje pracowników Annalise: nieprzenikniona i nieco wycofana Bonnie Winterbottom (Liza Well) oraz tajemniczy typ spod ciemnej gwiazdy, Frank Delfino (Charlie Weber). Ekipa ta na własne życzenie wplątuje się w morderstwo, bynajmniej nie od strony pełnomocnika... Najpierw jedna zbrodnia, później druga, trzecia... i tym sposobem akcja zapętla się nam coraz bardziej.

Dlaczego warto obejrzeć Sposób na morderstwo? Po pierwsze, ze względu na niejednoznaczność akcji. Scenariusz Petera Nowalka opiera się na dwóch płaszczyznach: najpierw antycypacja, prezentująca, kto jest denatem, a kto oskarżonym, później akcja właściwa wyjaśniająca i jeszcze bardziej mącąca widzowi w głowach. W ostatniej serii pokuszono się o retrospekcje. Taki sposób potraktowania wydarzeń zmusza widza do ciągłego wysiłku intelektualnego, a komplikacji, zamotania akcji jest naprawdę dużo. Po drugie, serial warty jest uwagi ze względu na ciekawe casusy prawnicze, co z pewnością stanowić będzie gratkę dla miłośnika tego typu obrazów. Po trzecie, błyskotliwe dialogi i świetne kreacje aktorskie. Bohaterowie zmieniają się na przestrzeni serialu. Nie ma tu łatwych ocen, postaci jednoznacznie dobrych i jednoznacznie złych. Twórcy odsłaniają ich przeszłość po kolei, a często przełamują spójność wizerunku, zmuszając poszczególne postaci do działań, których byśmy się po nich nie spodziewali. Nie wszyscy w drużynie Annalise stworzeni są tak, by łatwo było z nimi sympatyzować. Wręcz przeciwnie: większość z nich mnie wkurza. Z ogromnym napięciem czekałam więc na informację, który z głównych bohaterów umarł (nie jest to wiadome od początku) i z ogromną ulgą przyjęłam fakt, że ten, którego nie lubiłam :) Z kobiecego punktu widzenia warto także oglądać ze względu na Franka Delfino... Ach, te czarne... wcale nie tak bardzo czarne... charaktery.

Na Netflixie dostępne są na razie cztery serie. W internecie krążą już pierwsze odcinki piątej - emisja najnowszych rozpoczęła się we wrześniu tego roku. Czekam z niecierpliwością, ponieważ finał dotychczasowych był niesamowicie intrygujący - myślę jednak, że dotrwam do momentu, gdy w internecie dostępne będą wszystkie odcinki. Mój plan wynika z faktu, że gdy zacznę, jestem wciągnięta maksymalnie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz