Łączna liczba wyświetleń

sobota, 24 listopada 2018

Poczet czy wypracowanie? "Poczet kochanek i metres władców Polski"

wyd. Bellona
Dla osoby, która chociaż trochę interesuje się historią Polski nie jest żadną tajemnicą, że opowieść o naszych władcach i ich rodzinach może być porywającym scenariuszem pod niejeden film. Pod warunkiem, oczywiście, że ktoś przyłoży się do sprawy i nie pójdzie w kierunku „Korony Królów”.

Słynny serial TVP nie będzie tematem tej recenzji, wspomnę jednak, że obejrzałam całe 6 minut jednego z odcinków i zniosłabym naprawdę wszystko, prócz tego, że średniowieczni bohaterowie mówią zupełnie współczesnym językiem. Czyż może być coś dziwniejszego niż Kazimierz, krzyczący do ojca „Nie ożenię się z poganką”? No, ludzie, trochę szacunku do widza... Zabawna była też przyrządzana w kuchni papryka. Warzywo to pojawi się w Polsce dopiero za 200 lat.

Porzucając superprodukcję narodowej telewizji, wracam do książki Iwony Kienzler. Z założenia i tytułu ma to być pozycja poświęcona kobietom stojącym w cieniu wielkich polskich władców. Doprecyzowuje zresztą to założenie sama autorka, pisząc w przedmowie, iż inspirację dla niej stanowiły dzieje francuskich metres nierzadko mających wpływ na życie polityczne i kulturalne kraju. Z tym właśnie wiąże się moje główne zastrzeżenie pod adresem omawianego opracowania.

Iwona Kienzler obiecała mi Poczet kochanek i metres... Dostałam historyczne opracowanie, przywołującego różnego rodzaju istotne wydarzenia z polskiej historii. Z wydarzeniami tymi czasami związane były postaci kobiece, czasami nie... Nigdy jednak nie są przez Kienzler wysunięte na pierwszy plan, a tak w opracowaniu poświęconym towarzyszkom polskich królów być przecież powinno. O ile jestem w stanie zrozumieć, że książka mogła być pomyślana pod kątem osoby, która zbyt wielkiego pojęcia o polskich dziejach nie ma, stąd też dokładne opisanie pewnych wydarzeń, o tyle nie rozumiem, po co Kienzler przywołuje królów, u boku których kobiety szukać próżno lub o których homoseksualnych skłonnościach wiemy. Wszak to temat na zupełnie inną książkę, a w Poczcie... zajmują zupełnie sporo miejsca. Kienzler bardzo dużo uwagi poświęca też nie kochankom i nie żonom królów, ale na przykład nieślubnej córce Zygmunta Starego, Beacie Kościelskiej, co również - moim zdaniem - jest tematem na inną opowieść.

Owszem, znajdziemy u Kienzler interesująco opisaną Elżbietę Rakuszankę - „matkę królów”, inaczej niż w obiegowych opiniach przedstawia się nam Barbarę Radziwiłłównę, poznajemy zupełnie pomijaną w popularnych publikacjach Urszulę Meierin... Ja jednak mam spory niedosyt. Autorka chciała postawić w centrum uwagi kobiety, o których w podręcznikach historii się nie mówi i, szczerze powiedziawszy, swojego celu nie zrealizowała. Stworzyła publikację trochę o wszystkim i o niczym. Można przeczytać, ale zdecydowanie „obok tematu”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz