wyd. Czarna Owca |
Punkt Borkmanna to moment w śledztwie, w którym nie
potrzebne są już dodatkowe informacje i dane. Śledczy musi po prostu usiąść i
poukładać w spójną całość wszystko, czego dowiedział się wcześniej.
W drugiej części serii - o pierwszej pisałam tutaj - Van Veeteren przebywa na wakacjach. Kilkadziesiąt kilometrów od
miejsca, które wybrał na swój relaks, w miejscowości Kaalbringen dochodzi do
dwóch zabójstw. Na pierwszy rzut oka kompletnie szalony człowiek odrąbuje
ludziom głowy siekierą. Nic więc dziwnego, że miejscowa policja, do tej pory
zajmująca się głównie kradzieżami łódek, pobiciami i, sporadycznie,
narkotykami, potrzebuje pomocy. Spodziewają się, że przysłany zostanie im jakiś
ważniak i zasadniczo niewiele się mylą, choć Van Veeteren wydaje się być mniej
niesympatyczny i gburowaty niż w części wcześniejszej.
Właśnie
ta część wcześniejsza, czyli Nieszczelna sieć bardzo podobała mi się ze względu na konstrukcję i prowadzenie relacji
ze śledztwa. Moim skromnym zdaniem, Punkt Borkmanna jest w tej kategorii
jeszcze lepszy. Całe dochodzenia trwa około miesiąc, a czytelnik z kolejnymi
etapami śledztwa bez problemu może się zapoznać. Nie są one traktowane po
macoszemu. Opisy są dokładne, ale nie nużące, dynamiczne, wciągające czytelnika
w akcję.
Nesser umknął
także przed pułapką, w którą dostać się było nietrudno, stosując motyw zdolnego
śledczego, wspomnianego wyżej „ważniaka”, przyjeżdżającego na prowincję. Łatwo
wyobrazić sobie schemat, w którym Van Veeteren byłby jedynym myślącym pośród
wioskowych głupków. Tymczasem tak nie jest. Policjanci z Kaalbringen są
fachowcami, którzy przez przyjazdem wsparcia zajmowali się sprawą,
przesłuchiwali świadków, a których teraz, jako miejscowych i znających
środowisko, Van Veeteren często prosi o pomoc i to bez zadęcia nieobcego
niektórym geniuszom. Lokalna policja to, równie dopracowani psychologicznie i
biograficznie: zdolna i ambitna Beate Moerk, inspektor Münster zmagający się z
rodzinnymi kłopotami czy też Kropke - spec od researchu, narzekający na nadmiar
nadgodzin.
Można
zarzucić Nesserowi, że pomiędzy bohaterami, także policjantami, zachodzi zbyt
mało interakcji. Dla mnie jednak to spory atut. Nigdy nie byłam zwolenniczką
bardzo rozbudowanych wątków prywatnych, doceniam więc, że Nesser pisze o nich
tylko tyle, ile potrzebujemy dla uwiarygodnienia postaci i ich psychologicznego
zbudowania. Doceniam również realia jesiennego, szwedzkiego miasteczka, które
poza sezonem turystycznym popada w charakterystyczny marazm.
Ja
polecam, choć osoby dla których skandynawski kryminał sprowadza się do pani
Lackberg, pewnie będą rozczarowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz