wyd. Wielka Litera |
Jakub Klug w 1888 roku miał rozegrać w Nowym Orleanie mecz
szachowy z niepokonanym wówczas Albertem Laufenbergiem. Stawką było mistrzostwo
świata. W przeddzień swojego wyjazdu mężczyzna został zamordowany, a
jego zmasakrowane ciało odnalazła policja w jednym z ciemnych zaułków nad
Tamizą. Kości były zgruchotane, twarz spalona, oczy wydłubane i ułożone
obok zwłok. Śledczy doszli do wniosku, że to nie było zwykłe morderstwo, lecz
pewnego rodzaju komunikat, który miał pójść w świat.
Jaki
komunikat? Próbą odpowiedzi na to pytanie jest właśnie książka Bajona, po
lekturze czuję się jednak mocno zawiedziona. Nie tylko dlatego, że oczekiwałam
kryminału, Klug zaś jest próbą biograficzną. Próbą napisaną ładnym językiem,
dla mnie jednak momentami zbyt poetyckim, skomplikowanym i refleksyjnym. Zabieg ten w moich oczach nie daje spójności, co czyni całość mało
interesującą. Temat szachowego geniusza, który być może istniał, a być może
wcale go nie było, połączony z analizą wielu wcieleń Kluga jest - mimo wszystko - fascynującym zagadnieniem i mógłby stać się kanwą niejednej powieści,
niekoniecznie kryminalnej.
Czuję
się więc zawiedziona i znużona. Trudno tu mówić właściwie o fabule. Narrator
opowiada nam o rezultatach swojego śledztwa, opisuje fakty z życia Kluga, jego
szachowe starcia oraz osoby, które napotykał na swojej drodze. Wszystkiemu
towarzyszą refleksje, strzępki informacji, opowieści o spiskowych teoriach,
analizy dzieł nieistniejących, recenzje, kulinarne receptury.
Spróbuję
jednak podejść do tej lektury raz jeszcze, tym razem wyzbywając się
przedrozumienia wynikającego ze ściągnięcia tej książki z półki z napisem „kryminał”,
analizując język i intertekstualność opowieści. Z recenzją nr 2 na temat tej
książki powrócę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz