wyd. Świat Książki |
Podobno zanim pojawiła się Bonda, była Jodełka. Wcześniej
styczność z tą autorką miałam o tyle, że parokrotnie przerzucałam jej książki w
bibliotece i poczytując fragmenty, nigdy jakoś nie oddając się lekturze. Nie przekonywała
mnie po prostu i po przeczytaniu Kryminalistki nadal przekonana nie jestem.
Kryminał
oznacza dla mnie gatunek literacki, w którym albo dociekam sedna sprawy i
szukam odpowiedzi na kluczowe pytanie „kto zabił”, albo też rekonstruuję
psychologię zbrodniarza. Sądząc po szumnych zapowiedziach „kryminału
psychologicznego” na okładce książki, Jodełka miała zamiar popełnić to drugie.
Przykro mi: nie udało się.
Joanna
to autorka książek kryminalnych. Średnio ceniona, średnio sławna. Postanawia
pozbyć się męża. Narracja prowadzona jest dwutorowo: każdy rozdział opisujący
poszczególne wydarzenia zakończony jest wewnętrznym monologiem Joanny,
objaśniającym nam to, co się wydarzyło i co będzie dziać się za chwilę. Ten
czas teraźniejszy przemieszany z retrospekcjami jest zabiegiem bezcelowym, bo
ani napięcia nie buduje, ani niczego nie dodaje i nie dopowiada. O
jakiejkolwiek tajemnicy czy napięciu również trudno tu mówić, ponieważ
wszelkiego rodzaju znaki zapytania objaśniane są nam na bieżąco.
Dziwi
mnie tylko wydawnicze klasyfikowanie książki jako „kryminał psychologiczny”.
Powieści już bliżej jest do zakręconych i humorystycznych kryminałów
Rudnickiej, tyle że tego humoru tu jak na lekarstwo. Niespełnionych psychologicznych
aspiracji (niespełnionych ewidentnie ze względu na brak należytego researchu w
temacie chorób psychicznych) jest aż nadto.
Nie
sądzę, żebym miała ochotę sięgnąć po kolejną książkę Jodełki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz