Łączna liczba wyświetleń

sobota, 4 sierpnia 2018

Książka, której nikt nie chciał wydać... Mariusz Zielke "Wyrok"

wyd. Czarna Owca
Spotkałam się z opinią, że jedynymi książkami w kategorii polskiego thrillera polityczno-prawniczego są powieści Remigiusza Mroza. Nic bardziej mylnego. Mariusz Zielke był wcześniej. Na dodateksą to powieści utrzymane na znacznie wyższym poziomie.

Wyrok przy okazji burzy moją teorię, że książki wydane w ramach self-publishingu nie grzeszą jakością. Pierwsza część czterotomowego, jak na razie, cyklu z Jakubem Zimnym w roli głównej wydana została w 2012 roku za prywatne pieniądze autora. Od początku była kontrowersyjna, odnaleźć w niej można bowiem nie tylko elementy autobiograficzne Zielkego, ale również echa prawdziwych wydarzeń. Sam autor wyznaje zresztą wprost: Książki nikt nie chciał wydać ze względu na tematykę, mimo pozytywnych recenzji wewnętrznych. Ale jak już sam wydałem od razu trafił się kupiec na cały nakład. (http://lubimyczytac.pl/ksiazka/152571/wyrok).

Fabuła tej części wrzuca nas w świat dziennikarstwa śledczego. Wspomniany wyżej Zimny trafia na ślad podejrzanych finansowych transakcji na koncie znanego maklera, Andreasa Holdnera. Okazuje się, że planowany na jeden artykuł tekst rozrasta się do poziomu finansowej afery, mogącej wprowadzić Zimnego do dziennikarskiej elity lub pogrążyć.

Książka wciąga od pierwszych stron, chociaż za jej minus rzeczywiście można uznać profesjonalizm. Zdziwieni? Wyrok nie jest powieścią, którą możemy czytać w pociągu czy przeżuwając kanapkę, chyba, że świat opisywany przez Zielkego jest dla kogoś codziennością. Ja musiałam skupić się na ilości wprowadzonych terminów branżowych, finansowych pojęć oraz wprowadzonych zasad funkcjonowania giełdy. Wszystko to zostało okraszone dziennikarską rzeczywistością walki o „jedynkę” i wyniki sprzedaży, kłótniami o czasownik w tytule newsa i granice naginania prawdy. Sama fabuła i siatka zależności pomiędzy postaciami również jest nieco zagmatwana. Dla niektórych może to być minus.

Dla mnie zdecydowanie nie. Na dodatek pojawiające się w sieci porównania do Larssona uważam za zupełnie trafione. Co prawda Zielke bawi się z nami w swego rodzaju grę, pisząc wprost: 

Wiele go [Jakuba Zimnego - dopisek mój] różniło od Mikaela Blomkvista, dziennikarza niezależnego pisma „Millenium”, ale zaczął odnosić nieodparte wrażenie, jakby czytał swoją historię. Także trafił na związany ze znanym przedsiębiorcą intrygujący temat, który skończył się dla niego kłopotami. Także wszedł potem w inną aferę, która okazała się po części sprawą o morderstwo i której wyjaśnienie mogło doprowadzić do wielkiego skandalu na rynku finansowym. Oczywiście książkowa, szwedzka rzeczywistość znacznie różniła się od polskiej.
Wyrok bardzo dobrze wpasowuje się w ów klimat. Wszystko pasuje i klei się w całość. Finanse, polityka, zbrodnia na księgowej, która wiedziała za dużo, dziennikarstwo, diagnoza naszego społeczeństwa, a wreszcie i portrety psychologiczne bohaterów, często stojących na rozdrożu.

W końcu muszę wybrać stronę szachownicy i kolor pionków.
Zielke intryguje, wciąga, choć z cała pewnością dla kogoś nieobeznanego w tematach finansowo-politycznych (jak ja) jest autorem wymagającym. Mimo to po zakończeniu lektury proszę o więcej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz