Łączna liczba wyświetleń

środa, 19 czerwca 2019

36 tydzień Sarenbrant - oszukana Lackberg

wyd. Czarna Owca
To kolejna książka autorstwa Sofie Sarenbrant i kolejna, która stanowi pokłosie wydawniczej czkawki na reklamowanie książek hasłem „nowa Camilla Lackberg”. Mimo że Sarenbrant dość udolnie naśladuje Lackberg w zakresie stylu i sposobu konstruowania rzeczywistości, fanką nie zostanę. Nie jestem też fanką rzekomego pierwowzoru.

Pomysł na fabułę 36 tygodnia jest ciekawy. Gdy kobieta w zaawansowanej ciąży nieoczekiwanie znika na trasie restauracja - domek letniskowy, można snuć różne domysły. Mąż zaginionej, Tobbe jest jednak przekonany, że jego żona nie porzuciłaby starszej córeczki. Na gruncie tych wydarzeń toczone będzie śledztwo: i policyjne, i dziennikarskie, i zupełnie prywatne dochodzenie rodziny.

Brzmi dynamicznie? Tylko brzmi, bo jak na książkę, którą wydawca nazywa thrillerem, dzieje się tu bardzo mało i bardzo powoli. Mamy mocne rozpoczęcie, później całość hamuje i tempa już właściwie nie zwiększa. Uważny czytelnik nie powinien mieć najmniejszego problemu z odkryciem, kto jest odpowiedzialny za zniknięcie Agnes. Autorka, owszem, próbuje to zamaskować, przytłaczając czytelnika dodatkowymi wydarzeniami, takimi jak poród przyjaciółki Agnes, sceny seksu czy spacery po plaży, jednak osiąga tym jedynie efekt całkowitego wynudzenia czytelnika. Szczególnie, że te opisy na sprawę zaginięcia naprawdę się nie przekładają.

Plus za to, że Sarenbrant stara się budować w miarę spójne postaci. Próbuje dodać im głębi, obudować psychologią, chociaż najsensowniejszy efekt osiągnęła przy mężu zaginionej, Tobbym. Jest to rzeczywiście bohater dynamiczny, którym targają różnego rodzaju emocje i który rzeczywiście przeżywa niemożność poradzenia sobie ze sobą.

Mimo to wynudziłam się książką. Mniej więcej od połowy wiedziałam już jak skończy się całość, a żółwie tempo wydarzeń nie ułatwiało mi dobrnięcia do końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz