wyd. Czarna Owca |
Do Kredziarza zabierałam się jak pies do jeża. Głównie
dlatego, że reklamowany był
aprobującym zdankiem autora Kobiety w oknie, którą czytałam tutaj. Ta zaś nie przypadła mi do
gustu, o czym można było przekonać. Mimo to Kredziarza przeczytałam i jestem zadowolona z lektury. Nie obędzie się jednak
bez drobnego „ale”(naprawdę drobnego).
Marketing
sprawił, że na okładce powieści znalazła się również informacja, że będzie
mrocznie i tajemniczo. Nie, nie będzie, ale będzie za to bardzo dobrze!
Od
samego początku mamy w tej powieści dwa plany: rok 1986, gdy Eddie i jego
przyjaciele jako dzieci byli świadkami przerażających wydarzeń, oraz rok 2016,
kiedy do przyjaciół docierają tajemnicze listy o dziwnej, nawiązującej do
przeszłości treści. Nie ma tu jednak żmudnego dokopywania się do czegokolwiek
na podstawie szczątkowych informacji - od samego początku czytelnik korzysta z
dwóch planów. Ogromny plus za to, że dziecięce doświadczenie jest opowiedziane
przez filtr dorosłości, nie tracąc jednak nic z właściwej dla tego wieku,
powoli przemijającej naiwności i błogiego niezrozumienia wydarzeń dookoła.
To, co wydaje nam się oczywiste, w każdej chwili może nam zostać odebrane.
Dla
mnie nie jest mrocznie - być może trochę inaczej rozumiem to słowo. Nie zmienia
to faktu, że jest bardzo mądrze. Momentami nie chce się wierzyć, że to debiut -
mam na myśli sprawny warsztat. Powieść jest wielowątkowa, wieloproblemowa -
niektóre z tematów zaledwie zahacza i sygnalizuje, w przypadku innych zmusza
bohaterów do zastanowienia się.
Bycie dobrym człowiekiem nie polega na śpiewaniu hymnów czy modleniu się do jakiegoś mitycznego bóstwa. Nie chodzi o noszenie krzyżyka i chodzenie co niedziela do kościoła, ale o to, jak traktujesz innych ludzi. Dobry człowiek nie potrzebuje religii, bo wystarczy mu przekonanie, że postępuje właściwie.
Nie
spodziewajcie się klasycznego kryminału, bo takiego tu nie znajdziecie. To
przede wszystkim znakomita i mądra książka psychologiczna. Przy tym wszystkim
jest powieścią sprawnie napisaną, różnicującą język w zależności od bohatera,
rozgraniczającą zachowania i osobowości. Każda z tych literackich kreacji jest
odrębna, dźwiga na plecach swoje emocje i swoje przeżycia, które przełożyły się
na późniejsze losy. Autorka bardzo sprytnie wyciąga te emocje na wierzch,
pokazuje jak przekładają się na dorosłe życie. Przy tylu bohaterach literackich
łatwo byłoby się pogubić, potraktować niektóre z aspektów po łebkach, tutaj zaś
udało się uniknąć pułapki. Przejście z życia dziecka do dorosłości,
zaprezentowane wiarygodnie i dokładnie, świadczy o dużej pieczołowitości
autorki.
W
powieści znajdziemy też sporo uniwersalizmu i prawd, śmiało mogących aspirować
do roli sentencji. Szczególnie dotyczy to rozmów Eddiego z rodzicami -
wychowawcami mądrymi, wspierającymi, a
przy tym jednak nieidealnymi, ocenianymi przez chłopca (później też dorosłego
człowieka) krytycznie.
To, jakim jesteś człowiekiem, nie ma wpływu na to, co się z tobą stanie po śmierci. Ale ma ogromne znaczenie dla życia. Dla innych ludzi. Dlatego zawsze trzeba być dobrym dla innych.
Inspirujące
są również refleksje samego Eddiego - już jako dorosłego, odnoszącego się do
„szczenięcych” doświadczeń z dzisiejszą wiedzą. Czytając jego przemyślenia, co
jakiś czas powtarzałam w myślach „to ja”, „to przecież o mnie”, co świadczy
tylko o tym, że mimo obcych mi strasznych rzeczy, których jako chłopiec był
świadkiem, Eddie stanowi postać, z którą można się utożsamić, którą próbujemy
zrozumieć i z którą można sympatyzować.
Moje życie określają rzeczy, których nie zrobiłem i nie powiedziałem. Myślę, że wielu ludzi ma tak samo. Nie zawsze definiują nas nasze osiągnięcia, bywa, że ważniejsze są zaniedbania. Nie tyle kłamstwa, ile prawdy, które postanowiliśmy przemilczeć.
Kredziarz
to świetna książka i świetna psychologia obudowująca wątek kryminalny związany
z tajemnicą sprzed lat. Gorąco polecam!
Głupcy biegną tam, gdzie aniołom strach nogi wiąże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz