Łączna liczba wyświetleń

piątek, 16 marca 2018

O życiu na paprykowym polu piórem Makisa Tsitasa

wydawnictwo Książkowe Klimaty
Jeśli słyszymy o człowieku, który ma lat pięćdziesiąt i właśnie stracił pracę, której poświęcił lwią część swojego życia, możemy przypuszczać, że będzie nieciekawie. Rzeczywiście, wyswobodzony z kleszczy szefa-idioty Chrysowalantis wpada z deszczu pod rynnę.

Mamy przed sobą bohatera specyficznego. W trakcie lektury zastanawiałam się, czy lepiej określić go mianem współczesnego bohatera tragicznego czy też ulokować w kategorii everymana. Chociaż wydawnicza recenzja każe nam źródeł stanu psychicznego upatrywać w kondycji greckiego społeczeństwa, myślę, że everyman jest w tym przypadku dobrym tropem. Z Chrysowalantisem można się utożsamić, można się przejąć jego nieszczęściem, a nawet odnaleźć w nim siebie:
Moje życie rozpościera się na bezkresnym polu pełnym czerwonych papryk. Gdy upadam (zawsze na twarz), zostaję poparzony. Takie jest moje życie. Niezmiennie wpadam w jakieś sidła, ląduję w ciernistych chaszczach i pokrzywiskach, nie pamiętając, że jestem bosy.
Bohater wykreowany przez Tsitasa funkcjonuje, oczywiście, w społeczeństwie. Jego najbliższe otoczenie to siostry, rozkładające swój dług z kart kredytowych na raty i oczekujące, że brat go ureguluje, a także ojciec pogardzający swoim potomkiem. Chrysowalantis tkwi w swojej beznadziei, karmiąc się sprzecznościami. Jest głęboko wierzący, lecz odwiedza domy publiczne. Żąda akceptacji i tolerancji, nie znosząc przy tym obcokrajowców, kończy 50. i chce zacząć być mężczyzną... Ma przy tym przekonanie o katastrofalności swoich dotychczasowych dokonań:
Zawsze zapominam wdziać obuwie. Nie mam nawet pantofli, choć z góry wiem, dokąd zmierzam.
Jak każdy człowiek w nieszczęściu, próbuje też szukać usprawiedliwień - komu z nas się nie zdarza?
[Ojciec] Mawiał mi: "Uważaj, uważaj, uważaj!", ale ja byłem jak dziurawy garnek bez pokrywki, do którego wchodziło, co tylko chciało.
Wiadomo, że to od czytelnika zależy, ile w Chrysowalantisie odnajdzie siebie. Nie ulega jednak wątpliwości, że Tsitas stworzył wiarygodny portret człowieka, nie radzącego sobie z życiem, z emocjami, nie potrafiącego nawet pogodzić swoich własnych poglądów i wyznawanych wartości wewnątrz siebie. To lektura frapująca, przykuwająca uwagę, chociaż w konsekwencji chyba smutna, bo prowadząca do wniosku, że każdy z nas jest zawsze sam. Polecam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz