Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 25 stycznia 2018

Miłoszewski inaczej niż zawsze. "Jak zawsze"

wyd. W.A.B.
Och, nie, dlaczego napisał to, zamiast stworzyć kolejną część Szackiego... - czytam na forum internetowym. Podobne słowa zawarł również autor w swoim posłowiu, pisząc o możliwych reakcjach czytelniczych. Ja natomiast bardzo się cieszę, że Jak zawsze wyszło spod pióra Miłoszewskiego.

Ludwik i Grażyna świętują 50. rocznicę pierwszego wspólnego seksu. Wskutek splotu nie do końca zrozumiałych okoliczności przenoszą się w czasie właśnie o te 50 lat, choć nie jest to prosta teleportacja. Trafiają do Warszawy zupełnie innej niż ta, którą zapamiętali z młodości. Jakimś cudem historia polityczna Rzeczypospolitej potoczyła się zupełnie inaczej, żelaznej kurtyny nie było, a widocznym znakiem alternatywnej rzeczywistości jest brak Pałacu Kultury i Nauki tak charakterystycznego stolicy. Jest za to wieża polsko-francuskiej przyjaźni, pensja dla panien hodująca przyszłe, dziewiczo czyste żony dla Francuzów i francuskie naleśniki sprzedawane z ulicznych budek.

Problem w tym, że nie tylko historia polityczna się zmieniła. Ludwik jest mężem innej kobiety, zawodowo zaś psychologiem, który - dzięki wiedzy, jaką zdobył przez wszystkie lata swojej kariery - ma możliwość wyznaczania trendów. Wpada nawet na genialny pomysł napisania własnej wersji przygód Harry’ego Pottera - dickensowskiej sieroty o imieniu Henryczek oraz uprzedzić Dana Browna, pisząc Kod da Vinci. Grażyna pracuje we wspomnianej francuskiej pensji dla panien i, z perspektywy siedemdziesięcioletniego doświadczenia, próbuje przeprowadzić prawdziwą rewolucję obyczajową.

- Pamiętając o tym, że co jest naszym najważniejszym celem, dziewczęta?
Dziewczęta uśmiechnęły się i chórem wyrecytowały:
- Uśmiech jego, gdy do domu wraca swego!
- Co?! - Bóg mi świadkiem, że do dziś nie mam pojęcia, jak mi się udało powiedzieć po prostu „co?, zamiast rosnącego w ustach: co, kurwa?
Mimo fantastycznego humoru, nie takiego wprost i oczywistego, ale jednak atakującego nas w każdym niemal momencie (przekomiczna scena przygotowywania dziecka do pieczenia czy obsesja narzeczonego na temat poduszkowców), Miłoszewski nastraja do refleksji. Jak nikt inny, przekonuje, że proste powroty w poprzednie buty nie są możliwe, miłość życia miłością życia może przestać być w okamgnieniu (Jak można, mówiąc do własnej żony, użyć sformułowania „zwróć uwagę, na Boga”), dawni przyjaciele niekoniecznie byliby naszymi bratnimi duszami dzisiaj, zaś znienawidzona była żona jawi się po przefiltrowaniu przez doświadczenie życiowe jako interesująca, ambitna kobieta.

Na zupełnie innym poziomie Jak zawsze jest refleksją na temat tego, czy historia i kultura Polski mogłyby wyglądać inaczej, gdybyśmy historycznie podążyli inną drogą, a pewnego rodzaju polska mentalność nie wzięła góry nad niektórymi wyborami. Piętro niżej można to samo pytanie zadać w odniesieniu do naszej historii prywatnej: gdybyśmy przed laty wybrali inną drogę, innego człowieka, inne miasto - jak dzisiaj moglibyśmy żyć i czy bylibyśmy szczęśliwi. Bohater Miłoszewskiego, Ludwik rozstrzyga tę kwestię w rozmowie z dziewiętnastoletnią Ewą: po prostu wyobraź sobie siebie, z mężem, na wsi, w Warszawie i zadaj sobie pytanie, czy jesteś tam szczęśliwa... Tylko odpowiedź wcale nie jest taka prosta. Grażyna wie, że rezygnując z Ludwika, rezygnuje również ze swojego ukochanego syna, który ma narodzić się w przyszłości.

Jak zawsze to książka, która bawi, ale przede wszystkim nastraja do refleksji. Któż z nas nie miał fantazji, by cofnąć życie o ileś lat i naprawić każdy zły ruch? Miłoszewski stawia pytanie, czy nie popełnilibyśmy drugiej takiej kanonady błędów, gdyby dano nam szansę zacząć raz jeszcze. Odpowiedzi szukać można w czasie lektury i po jej zakończeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz