wyd. W.A.B. |
Wiktora Hagena (pod tym pseudonimem ukrywa się Leszek K.
Talko) wygrzebałam dość przypadkowo i jestem zachwycona. Dawno nie poznałam w
polskiej literaturze tak dobrze skonstruowanego technicznie policyjnego
śledztwa i samej postaci śledczego.
Robert
Nemhauser - główny bohater Granatowej krwi to funkcjonariusz stołecznej policji, ojciec bliźniąt, mąż Pauli. Po
godzinach dorabia sobie jako kucharz w restauracji znajomego. Jedyne jego
prywatne problemy, z jakimi będziemy mieć do czynienia, to problemy finansowe
oraz permanentny brak czasu. Ludzkie i zrozumiałe. I bardzo dobrze! W końcu! Nemhauser
nie będzie pił, nie będzie brał środków uspokajających, aby móc zasnąć w nocy,
żadne demony przeszłości nie zakłócą jego pracy. Ma problemy z matką, bo kto
ich nie ma; nie rzutują one jednak na jego relacje ze społeczeństwem. Koledzy w
pracy kpią z jego blond loczków, tak odstających od policyjnego wizerunku. Sam
zainteresowany średnio się tym jednak martwi.
Wszystko
to sprawia, że w obliczu dzisiejszych powieści kryminalnych, policjant
wykreowany przez Hagena jest zupełnie nietypowy...
A
jednak: w tej jego nietypowości ukrywa się zupełnie zwyczajny glina. Nemhauserowi
zależy na byciu przyzwoitym. Odstaje od karierowiczów skupionych na wynikach,
ale też za sprawą swojego największego atutu - myślenia „trochę w poprzek”, jak
określa to jego przełożony. Nemhauser jest policjantem bystrym, inteligentnym i
myślącym przede wszystkim. Jego
prawie całkowitym przeciwieństwem jest Mario. To nieokrzesany, niecierpliwy i
momentami zbyt brutalny partner Nemhausera. Dopasowany przez autora trochę
sztampowo, na zasadzie „przeciwieństwa się uzupełniają”, a jednak według
dobrego klucza, bo zupełnie mi to nie przeszkadza.
To właśnie
ta para musi rozwikłać skomplikowaną sprawę pozorowanych samobójstw. Słowa
„skomplikowany” używam z pełną premedytacją. Granatową krew starałam się
czytać najwolniej jak się dało - po pierwsze, ze względu na przyjemność z
lektury i językowej sprawności autora, po drugie zaś, ze względu na złożoność
intrygi. Przy okazji nie jest ona jednak przekombinowana. Rozwiązanie, w
stosunku do całości przeprowadzonego śledztwa, jest spójne i logiczne.
W
dzisiejszych czasach, kiedy polski rynek czytelniczy zalała prawdziwa fala
różnych wątpliwej jakości kryminałów, Wiktor Hagen staje się naprawdę
szczęśliwym od tej reguły wyjątkiem. Nie sposób nie zwrócić uwagi na bardzo
sprawny sposób pisania autora: zdania krótkie, treściwe, ale nie przypominające
serii z kałasznikowa. Fabuła skomplikowana, ale nie przekombinowana.
Bohaterowie sensowni. Narracja pozbawiona irytujących wtrętów językowych i
manier.
Na
płaszczyźnie akcji: jedno z drugiego wynika, płynność stylu i akcji zwraca
uwagę, a temat - nad wyraz interesujący.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz