Łączna liczba wyświetleń

sobota, 7 kwietnia 2018

Bardzo prawdziwa abstrakcja... "127 godzin"


Pisząc o filmie 6 Below, wspominałam, że jest jeszcze jeden film o przetrwaniu, który w zupełnie absurdalny sposób kojarzy mi się z Wielkanocą. Dlaczego? Otóż dlatego, że pewnego roku, chcąc dać wolne tym, którzy dni świąteczne święcą, zgłosiłam się na ochotniczy dyżur pracowniczy. Wraz z towarzyszami umilaliśmy sobie wówczas czuwanie oglądaniem filmów na projektorze. 127 godzin był jednym z nich.

Sama fabuła jest pewnie dość znana: młody chłopak, Aron Ralston wskutek niezbyt szczęśliwego zbiegu okoliczności podczas rowerowej eskapady, został uwięziony na 127 godzin na pustyni w Parku Narodowym Canyonlands. Jego ręka została przygnieciona przez głaz. Jak się uwolnił? Ci, którzy wiedzą, wiedzą. Tym, którzy nie wiedzą, pisać nie będę, bo moment, w którym do punktu kulminacyjnego dochodzi, jest tak naprawdę sensem tego filmu. Cała historia mogłaby zostać uznana za abstrakcyjną, gdyby nie to, że oparta jest na faktach.

W samym filmie bowiem - podobnie jak przy "6 Below" - akcji nie ma wiele. Jest to raczej przyglądanie się emocjom człowieka w skrajnej sytuacji. Tu ogromny plus dla odtwórcy głównej roli, Jamesa Franco. To on "trzyma" całą fabułę, buduje napięcie i stanowi o sile tego obrazu. Nie ma tu nagłych zwrotów akcji, raczej nakierowanie na aspekt psychologiczny, wolę walki, sposób, w jaki reagujemy. Ogromny plus za niesamowite zdjęcia, które oddają klimat.

Podobnie jak 6 Below - polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz