Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 21 grudnia 2017

Niby świątecznie, ale nie do końca... "Pudełko z marzeniami"

wyd. Filia
Oto kolejna na mojej przedświątecznej liście wariacja na temat Bożego Narodzenia odziana w literaturę... Tym razem do zmagań staje duet Witkiewicz & Rogoziński i efekt jest niczego sobie! Wyczuwam w narracji więcej wpływów Witkiewicz, choć są bardzo charakterystyczne dla Rogozińskiego wtręty komediowo-humorystyczne (w szczególności humor sytuacyjny i tak lubiane przeze mnie gry słów). Inaczej niż w książkach solo (o których pisałam tutaj), nie są one tak "Chmielewskie" - to akurat spory plus, bo ta wtórność mocno mi przeszkadzała. Jeśli sam sposób pisania miałabym do czyjejś twórczości porównać, przyznam, że były momenty, w których miałam dość silne skojarzenia z książkami Moniki Szwai.

Zacznijmy jednak od początku, czyli od momentu, kiedy Malwina i Michał niezależnie od siebie postanawiają rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady. Malwina, aby kochać się nieprzytomnie ze swoim sfilcowanym narzeczonym (dredy chłopak ma), a Michał w celu odzyskania życiowego pionu po tym, jak wspólnik go oszukał. Z tym uciekaniem w Bieszczady to tak nie do końca wyjdzie, a jeśli dorzucimy do tego świątecznego bigosu dwie starsze panie, dwoje dzieci i magiczną figurę świętego w restauracyjnej piwniczce możemy spodziewać się ciepłej, pełnej humoru opowieści.

Jak to zwykle w książkach tego typu bywa, od samego początku wiemy, jak naszymi emocjami pokieruje fabuła. Ci, których mamy lubić, będą sympatyczni od początku. Jeśli sympatyzowanie z jakaś personą z kolei nie jest korzystne dla intencji autorskiej, wyczujemy to, gdy tylko dana postać na arenie zmagań się pojawi. Czy to duża przeszkoda? Chyba niekoniecznie, jeśli zaakceptujemy konwencję opowieści.

Konwencja zaś jest taka, że ma być miło, przyjemnie, sielsko, a w naszych sercach ma obudzić się nadzieja, że ludzie są mili, świat dobry, a marzenia się spełniają. Chyba przyjemnie jest od czasu do czasu po taką właśnie lekturę sięgnąć. Nie przeszkadza mi nawet to, że od samego początku wiadomo, jak skończy się historia. Polecam. Nie tylko na święta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz