wyd. WAB |
Aorta Bartosza Szczygielskiego to kolejna książka, z którą mam pewien problem. Kiedy zaczęłam ją czytać, przez pierwsze kilkanaście, może kilkadziesiąt nawet, stron towarzyszył mi zachwyt.
Zmasakrowane kobiece zwłoki znalezione w mieszkaniu, makabryczna scena zbrodni i mylenie tropów już na początku - zaczyna się świetnie i, prawdę mówiąc, zaostrzyłam sobie zęby na solidny, krwisty kryminał. Tymczasem im dalej w las, tym gorzej. Każdy kolejny rozdział jest coraz bardziej przegadany, a autor wprowadził tyle wątków i postaci, że naprawdę trudno przebrnąć przez ten gąszcz.
W centrum wydarzeń ulokowany został Gabriel Byś - detektyw bazujący na modelu twardziela z problemami. Problemy te wyrażane są zasadniczo obrazami zażywania tramalu i nieporozumień z otoczeniem. Byś i tak jest najmocniejszym punktem powieści, pozostali bohaterowie bowiem jawią mi się jako bezkształtna, niewyrazista masa. Najgorzej jest z postaciami kobiecymi, które różnią się tylko imieniem. Doprawdy, nie wiem, po co Bartosz Szczygielski natworzył aż tyle osób w swoim świecie przedstawionym.
Chaos dostrzegam także w warstwie zbrodni. Wszystkie motywy działąń i tajemnice, które prawdopodobnie miały wprowadzić klimat tajemniczości wprowadziły tyko zamęt i zbudowały niewiele.
W skrócie: im dłużej czytałam, tym bardziej się męczyłam. Łudziłam się jeszcze, że to bolączki debiutanta. Sięgnęłam po drugi tom i lepiej nie było, porzuciłam więc prędko. Naprawdę wielki zawód, tym bardziej, że temat i punkt wyjścia był świetny.
Zmasakrowane kobiece zwłoki znalezione w mieszkaniu, makabryczna scena zbrodni i mylenie tropów już na początku - zaczyna się świetnie i, prawdę mówiąc, zaostrzyłam sobie zęby na solidny, krwisty kryminał. Tymczasem im dalej w las, tym gorzej. Każdy kolejny rozdział jest coraz bardziej przegadany, a autor wprowadził tyle wątków i postaci, że naprawdę trudno przebrnąć przez ten gąszcz.
W centrum wydarzeń ulokowany został Gabriel Byś - detektyw bazujący na modelu twardziela z problemami. Problemy te wyrażane są zasadniczo obrazami zażywania tramalu i nieporozumień z otoczeniem. Byś i tak jest najmocniejszym punktem powieści, pozostali bohaterowie bowiem jawią mi się jako bezkształtna, niewyrazista masa. Najgorzej jest z postaciami kobiecymi, które różnią się tylko imieniem. Doprawdy, nie wiem, po co Bartosz Szczygielski natworzył aż tyle osób w swoim świecie przedstawionym.
Chaos dostrzegam także w warstwie zbrodni. Wszystkie motywy działąń i tajemnice, które prawdopodobnie miały wprowadzić klimat tajemniczości wprowadziły tyko zamęt i zbudowały niewiele.
W skrócie: im dłużej czytałam, tym bardziej się męczyłam. Łudziłam się jeszcze, że to bolączki debiutanta. Sięgnęłam po drugi tom i lepiej nie było, porzuciłam więc prędko. Naprawdę wielki zawód, tym bardziej, że temat i punkt wyjścia był świetny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz