wyd. Akurat |
Twardzielkę zostawiłam sobie
na koniec przygody z twórczością Mariusza Zielkego. Wydawało mi się, że będzie
ciekawie, mniej polityczno-finansowo, bardziej kryminalnie. Po lekturze
stwierdzam, że - niestety - autor powinien pozostać przy swojej pierwotnej
specjalizacji.
Oto mamy zagadkę śmierci kilku modelek, które po
godzinach parały się świadczeniem usług seksualnych. ABW, korzystając z pomocy
wyciągniętej ze szpitala psychiatrycznego policjantki, próbuje dociec prawdy.
Tak naprawdę kryminału jest tu bardzo mało. Samo
śledztwo zostało potraktowane po macoszemu, a bohaterowie są mało wiarygodni.
Opowieści o tym, jak polski biznesmen sprzedał niczego nie świadomą żonę do
francuskiego burdelu lub jak ktoś przegrał dziewczynę w pokera nie przekonują.
Szkoda, bo z książek z cyklu o Jakubie Zimnym wyniosłam pogląd, że Zielke doskonale
potrafi odwzorowywać polską rzeczywistość. Gdyby podążył tym tropem przy okazji
tego tematu, mogłoby być nieźle. Tymczasem mamy odrealniony świat, mnóstwo
seksualnych opisów, wszystko opisane w dodatku w niechlujnym stylu, do jakiego
Zielke zdecydowanie nie przyzwyczaił swoich czytelników.
Pierwsze odczucie - rozczarowanie. Drugie -
rozczarowanie. Finalnie: złość na autora, że pozbył się wszystkiego, co w jego
twórczości mogło być kuszące. Jeżeli chodzi o twórczość Mariusza Zielke, nadal polecam cykl o Zimnym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz