Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 5 lutego 2018

Kto jest czarnym charakterem? "Manipulantka" Isabel Ashdown

wydawnictwo: Świat Książki
Przyznaję szczerze, że nie spodziewałam się niczego wielkiego po tej książce. Wybrałam ją, bo potrzebowałam czegoś, czym będę mogła wypełnić wolny czas - po prostu. Przypuszczałam, że będzie to właśnie takie zwyczajne czytadło, coś w stylu Za zamkniętymi drzwiami - można przeczytać, bo oczy/uszy nie krwawią, rewelacji jednak nie ma co oczekiwać, a i czepiać się jest czego. Zasadniczo nie pomyliłam się w swojej pierwszej ocenie, choć muszę przyznać, że Manipulantka Isabel Ashdown okazała się minimalnie lepsza od moich oczekiwań.

Mimo że thrillerem psychologicznym tej książki nazwać nie można, autorka podjęła próbę skonstruowania bardziej skomplikowanych postaci. Fabuła jest prosta: w noc sylwestrową ktoś porywa dziecko pozostawione pod opieką swojej cioci. Ta niczego nie pamięta, rodzice i przyrodnia siostra są zrozpaczeni, a policja mozolnie zbiera tropy. Czytelnik nie poznaje jednak tej historii od strony detektywów. Opowieść snuć będą naprzemiennie siostry: Jessica - ciocia uprowadzonej dziewczynki (narracja pierwszoosobowa) oraz Emily - matka (narracja prowadzona z punktu widzenia Emily, ale jednak w trzeciej osobie). Później autorka rozwinie historię, poszerzając ją o jeszcze jeden punkt widzenia (czyj? Nie zdradzę, by nie odsłaniać treści).
  
Taki wybór sposobu opowiadania dał autorce możliwość dokładniejszego budowania postaci. Przez niemal całą książkę zastanawiamy się, która z kobiet jest tytułową „manipulantką”? A może żadna z nich? W pewnym momencie podejrzewamy o to nawet pasierbicę Emily, Chloe, tym bardziej, że sama macocha tym mianem ją określi. Sporo we wspomnieniach przywoływanych przez obie kobiety retrospekcji, rozmontowywania rodzinnych tajemnic i ukazanie, że pod płaszczykiem idealnej i szczęśliwej rodziny kryje się wiele sekretów, kłamstw, niedomówień i wewnętrznych napięć.

Drobne kłamstewka, przemilczenia, naciąganie faktów pomagają łatwiej poruszać się w życiu. Kłamiemy dentyście, że co dzień nitkujemy zęby, lekarzowi nie mówimy, ile naprawdę pijemy, wymyślamy najróżniejsze wymówki, spóźniając się do znajomych; i nie bójmy się tego powiedzieć, siebie też okłamujemy, bo nasze zdanie na własny temat często odbiega od rzeczywistości.
Samo rozwiązanie intrygi jest nieco naiwne, nie kupiło mnie. Ponownie: nie chcę czynić spoilerów, dlatego bardzo ogólnie napiszę, że sposób podejścia do tematu „czarnego charakteru” i tytułowej „manipulantki”, mający być zapewne dla czytelnika zaskoczeniem, jest dość łatwy do przewidzenia już na początku lektury, jeśli tylko ktokolwiek miał wcześniej styczność z powieściami tworzonymi na podobnej zasadzie. Książka nie zachwyca więc misterną konstrukcją, zaskakującymi zwrotami akcji. Większość przełomów w śledztwie czytelnik również jest w stanie przewidzieć. Plus dla autorki za to, że bohaterowie nie są płascy i w czasie czytania, na podstawie dostarczanych nam informacji, jesteśmy w stanie zmieniać swój stosunek do ich zachowań, w miarę jak dowiadujemy się coraz więcej o ich przeszłości, przemyśleniach, zachowaniach. Efekt końcowy nie jest jednak efektem wow!

Nie mogę powiedzieć, żebym Manipulantkę jakoś szczególnie polecała. Dramatu jednak też nie ma, jeśli więc ktoś lubi mniej skomplikowane książki z psychologicznymi aspiracjami, może śmiało po powieść Ashdown sięgnąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz