wyd. Czarna Owca |
Jej wszystkie śmierci to czwarta książka Marty
Zaborowskiej, po którą sięgam, a przy okazji pierwsza, w której nie pojawia się
postać tak nielubianej przeze mnie Julii Krawiec. Prawdopodobnie dzięki temu jest
trochę lepiej, choć nie ma co popadać w hurraoptymizm.
Erwin
Cis z Polski wyjechał do Niemiec. Założył tam rodzinę i otworzył firmę, obecnie
nieźle prosperującą. Pewnego dnia odbiera telefon od notariusza, który
przekazuje mu wiadomość od dawnej ukochanej. Informacja wiąże się z
koniecznością odbioru koperty z wycinkami przekazanymi przez nieżyjącą już
Izabelę. Erwin postanawia rozwiązać zagadkę jej śmierci i wkracza na tory
swojego prywatnego śledztwa.
Marta
Zaborowska jednak, jak we wcześniej czytanych przeze mnie książkach, nadal
odpływa ze strony książki kryminalnej do powieści obyczajowej. To już czwarta
tego typu powieść, która sprawia, że zastanawiam się, dlaczego te książki
wydawane są w ogóle w ramach Czarnej Serii. Akcja jest niespieszna, by nie
rzec: powolna. Charakterystyczną cechą Zaborowskiej jest również to, że lubuje
się w bardzo skomplikowanych intrygach. Gdy skomplikuje temat już tak bardzo,
że trudno z owego gąszczu wybrnąć, zwykle pojawia się jakaś niespodziewana
informacja, która uderza z którejś ze stron i to ona posuwa sprawy naprzód.
Reasumując,
z Martą Zaborowską raczej nie zaprzyjaźnimy się na dłużej. Po kryminał sięgam
dla dobrej intrygi, nie zaś po to, by dociekać, czy na końcu książki wezmą
ślub, czy może go nie wezmą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz