źródło: Wydawnictwo Sonia Draga |
Oto moje pierwsze spotkanie z Sophie McKenzie. Autorka
sięga po motyw nieco ograny już na gruncie filmowym i literackim - z podobną
historią spotkałam się już w kilku różnych filmach oraz powieściach z gatunku
obyczajowego kryminału.
Poznajemy
Geniver, która próbuje dojść do siebie po narodzinach martwej córki, radząc
sobie jednocześnie z naciskami męża w sprawie kolejnej próby zapłodnienia in
vitro. To, oczywiście, nie jej jedyne problemy. Ten średnio spokojny świat
bohaterki zostaje zburzony w momencie, gdy w jej życie wkracza obca kobieta.
Twierdzi ona, że jest siostrą pielęgniarki przed laty asystującej przy porodzie
i ma informacje na temat noworodka. Wedle jej relacji dziecko wcale nie zmarło.
Historia
wydaje się zużytym motywem i, niestety, taka jest. Przyznać trzeba, że
ogromnym atutem jest sprawny język i dobrze skonstruowana akcja, która pozwala
wciągnąć się w lekturę i zaakceptować niedogodności związane z samą intrygą. Ta
bowiem jest bardzo przewidywalna i ja osobiście od samego początku wiedziałam,
które osoby są w tajemniczą sprawę uwikłane i które odegrają tu znaczącą rolę.
Wyróżnić
trzeba jednak jeden fragment i jeden motyw z tzw. mylnym tropem w tle. Autorce
udało się wprowadzić wątek, sprawiający wrażenie na tyle istotnego, że - mimo
iż od połowy książki miałam świadomość, jaka jest prawda o córeczce Geniver -
miałam problem z dopasowaniem tej kwestii do spójnej całości.
Jak
sądzę, książka Sophie McKenzie jest świetną propozycją dla osób, którym
podobają się powieści Lisy Gardner. Mamy podobne tempo, podobny sposób
kreowania świata przedstawionego, podobne rozwikłanie intrygi... Szczerze
powiedziawszy, gdyby zaserwowano mi ten tekst w formie anonimowej i kazano
wskazać autora, optowałabym właśnie przy nazwisku Gardner. Myślę, że to całkiem
niezła rekomendacja, chociaż - oczywiście - może stanowić świetną podstawę do
zarzutu o wtórność i brak własnego stylu. Takie głosy również nie byłyby
bezzasadne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz