wyd. Sonia Draga |
Szczerze mówiąc, sięgając po tę książkę, liczyłam, że do
Charlotte Link w końcu się przekonam. Nic z tego...
Przeczytałam
już dużo pochlebnych recenzji na temat wielu książek autorki. Mnie nie pasowała
żadna. Kiedy więc przeczytałam, że Grzech aniołów jest książką zupełnie inną
(w domyśle gorszą), sądziłam, że może tym razem się uda. Niestety...
Grzech
aniołów to typowa dla Link obyczajówka z tajemnicą do rozwikłania. Wprawny
czytelnik jest w stanie rozwikłać tę tajemnicę po lekturze 50 pierwszych stron.
Nie wiem więc zasadniczo, po co autorka męczy nas jeszcze przez prawie 300
dalszych. Powieść nawet nie próbuje otrzeć się o oryginalność, a do tego - w
odróżnieniu od tzw. czytadeł czy książek do pociągu - po prostu męczy bardzo
wymuszoną próbą komplikowania tego, co nie chce być skomplikowane i budowania
tajemnicy, do której w książce po prostu nie ma klimatu.
Jest
za to mnóstwo irytujących rzeczy: synowie-bliźniacy, z których jeden jest chory
psychicznie. Neurotyczna matka i ojciec, sprawiający, że czytelnik zastanawia
się, czy bardziej z głową mają dzieci czy rodzice. Mam jednak wrażenie, że
Charlotte Link wszystkie swoje powieści pisze według jednego konspektu.
Stwórzmy sobie kobietę, która nie radzi sobie z rzeczywistością, stwórzmy
męża-potwora, stwórzmy rodzinną zagadkę, którą można rozwiązać w kilka minut...
Książki
Charlotte Link nie trafiają w mój gust zupełnie. Ze względu na nasycenie
powieści neurotyzmem i negatywnymi emocjami nie jestem w stanie zaklasyfikować
jej nawet jako zabijacza wolnego czasu, tym bardziej, że akcja jest bardzo
niemrawa i zmusza czytelnika do kartkowania w poszukiwaniu właściwego tempa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz