Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 17 września 2017

Kryminalnie będzie nadal... "Nocny stalker" Bryndzy - udana kontynuacja

wydawnictwo Filia


Z Robertem Bryndzą zetknęłam się po raz pierwszy na kartach Dziewczyny w lodzie. Pamiętam, że do tamtej lektury podchodziłam wyjątkowo nieufnie. Wszystko dlatego, że trafiła w moje ręce w momencie maksymalnej popularności różnego typu „dziewczyn”: tych z pociągu, tych w walizce i tym podobnych. Tamte książki bardzo mnie rozczarowały i w zasadzie lektura żadnej z nich nie sprawiała mi tyle przyjemności, ile "gwarantowały" wydawnicze zapowiedzi. Robert Bryndza okazał się bardzo szczęśliwym w tej puli wyjątkiem.

Nocny stalker z kolei pokazuje, że druga książka wcale nie musi być gorsza od pierwszej części cyklu. W tym przypadku fabuła poświęcona jest zbrodni dokonanej na pewnym znanym lekarzu. Jest to mężczyzna szanowany, ceniony za swoje umiejętności, choć prywatnie zmagający się ze sprawą rozwodową i trudnościami ze strony aktualnej jeszcze żony. W toku śledztwa, prowadzonego przez znaną nam już z Dziewczyny w lodzie, Ericę Foster okazuje się, że w domu zamordowanego znaleziono gejowskie pisma, zaś problem żony również nie jest tak płaski, jak mogłoby się z pozoru wydawać. Okazuje się też, że ta zbrodnia jest dopiero początkiem serii.

Jeśli miewam zastrzeżenia do autorów kryminalnych - a miewam, bo to mój ulubiony gatunek literacki - dotyczą one z reguły sposobu kreowania bohaterów w oparciu o pewnego rodzaju schematy. Tak, zgodzę się z tym, że istnieje coś takiego jak schemat działania policji, jak reguły psychologiczne pozwalające ustalić portret psychologiczny sprawcy i nic dziwnego, że w powieściach, nawet klasycznych, je odnajdujemy, jednak w momencie, gdy cała postać bazuje na schemacie, powieść staje się kompletnie niewiarygodna.

Bohaterowie Bryndzy trochę schematyczni są. Musi pojawić się trudna przeszłość, musi ona rzutować na obecnie dokonywane wybory, morderca zaś koniecznie musi nosić w sobie traumę. Te uproszczenia można jednak autorowi wybaczyć, ponieważ postać Eriki Foster została przemyślana, zaś Nocny stalker pogłębia, a nie - co częstsze w takich sytuacjach - spłaszcza, jej biografię oraz portret psychologiczny.

Nocny stalker od Dziewczyny w lodzie różni się ponadto - na plus, oczywiście - stopniem skomplikowania intrygi oraz dosadnością opisu samej zbrodni. Czytelnik napotyka na kartach tej powieści na znacznie więcej zależności. Początkowo moje zdumienie wzbudziło ujawnienie już mniej więcej w połowie książki sprawcy mordów, jednak dalszy przebieg śledztwa sprawia, że pozornie wcześniejsze rozstrzygnięcie intrygi staje się prawdziwym majstersztykiem ze strony Bryndzy.

Reasumując, na pewno jest to lektura godna polecenia dla fanów kryminałów. Robert Bryndza jest dowodem na to, że po dobrym debiucie wcale nie trzeba odcinać kuponów od sukcesu. Można za to stworzyć powieść jeszcze lepszą od poprzedniej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz