Jesienna
pogoda zdecydowanie zachęca do kryminalnych uniesień. Z mojej strony żadne to wyrzeczenie, bo kryminały są tym, co Tygrysy lubią najbardziej... Tym razem na tapecie wylądowały dwie książki Samuela Bjørka. Obie należą do cyklu
przedstawiającego przygody duetu Holger Munch i Mia Krüger.
Sezon niewinnych to pierwsza
część tego cyklu. Mamy tu wszystko, czego potrzebuje dobry kryminał: okrutny
mord na dzieciach, nie do końca zrozumiałe komunikaty zostawiane przez mordercę
przy zwłokach oraz śledczych z problemami osobistymi. Mogłoby się wydawać, że
to dość oklepany motyw.
Osobiście nie jestem fanką
mocno rozbudowanych wątków osobistych bohaterów prowadzących sprawę. Nudzą mnie i w większości przypadków uważam, że są zbyteczne, chociaż mam też świadomość, po co przez autorów są wprowadzane. Znoszę je zatem, lecz jeśli główne postaci kryminału są przedramatyzowane i obarczone wieloma demonami przyszłości nieco
na wyrost, odstrasza mnie to dodatkowo. Tutaj jednak jestem w stanie znieść
cały kalejdoskop nieszczęść, ponieważ intryga kryminalna sformułowana jest
naprawdę nieźle. Mamy retrospekcję - jednak sensowną, mamy budowanie całości z
porozrywanych części sprawy - zręczne, jest i wreszcie psychopata, który w skandynawskim
kryminalne być powinien. Efekt burzy jedynie zakończenie: trochę naiwne, trochę
sztucznie dramatyzowane, oraz nieco zbyt płascy bohaterowie. Mnogość samych
bohaterów w pewnym momencie daje efekt chaosu.
Sama lektura jest jednak
stosunkowo interesująca, choć arcydzieła, oczywiście, nie można się spodziewać.
Reklamowanie autora jako konkurenta Jo Nesbø, samej książki zaś jako lektury
elektryzującej jest, moim zdaniem, przesadzone. Mimo to jest to kawałek
poprawnego kryminału.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz