wydawnictwo Marginesy |
Zdecydowałam się na wciśnięcie tej książki poza kolejką, ponieważ okładkowo poleca ją Marta
Guzowska, której twórczość bardzo lubię. Niebawem poświęcę jej zresztą więcej miejsca. Nie ukrywam więc, że jej rekomendacja stanowiła dla mnie
sporą zachętę.
Mimo to Zaginięcie Caroline Eriksson pozostawia po sobie pewien niedosyt. Nie jest
jednak on spowodowany samą intrygą, bo ta utrzymana jest na wysokim poziomie, a
sposobem opowiedzenia o niej. To, jak wiadomo, jest rzeczą gustu, moja recenzja
jest więc bardzo subiektywna.
Na pierwszych kartach powieści
poznajemy Gretę, Alexa oraz czteroletnią Smilę. Podczas wakacyjnej wyprawy na
jedną z wysepek ojciec z córką znikają bez śladu. Greta najpierw próbuje
poszukiwać Alexa samodzielnie, później informuje miejscową policję. Śledczy szybko odkrywają, że Greta formalnie nie ma ani męża, ani
też nigdy nie urodziła dziecka. Czytelnik nie do końca wie, o co chodzi w całej
tej sprawie, nie do końca wie to również Greta...
To tyle, jeżeli chodzi o pomysł.
Bardzo intrygujący, dodajmy. Początkowo kolejne wydarzenia śledziłam ze
sporym zainteresowaniem, jednak z czasem poczułam się mocno przytłoczona
bezradnością i miotaniem się głównej bohaterki. Mam wrażenie, że cały klimat
niedopowiedzeń, tajemniczej wyspy, dziwnych ludzi zamieszkujących okolicę mógł
być przez autorkę wykorzystany lepiej. Tymczasem na powieść składają się
głównie opisy: otoczenia, pomieszczeń, a nawet stanów psychologicznych autorki.
Akcji jest tu znacznie mniej i nie jest ona prowadzona najsprawniej.
Zniknięcie nie jest napisane szczególnie
tragicznie, ale czytałam już lepsze, bardziej wciągające i lepiej
dopracowane. Najbardziej przeszkadzał mi język: rozwlekłe, niewiele wnoszące
opisy, wiele przemyśleń, a bardzo mało wydarzeń. Od momentu zaginięcia męża do
momentu telefonu Grety mija kilka godzin, zaś do pojawienia się na posterunku
policji jeszcze więcej, gdyż w tak zwanym międzyczasie bohaterka zajmuje się
bezsensownym snuciem po domu i spaniem. Pewnie, podkreśla to jej stan
psychiczny, ale akcji nie dodaje.
Polecam więc jako książkę raczej
dla osób nie będących zwolennikami wartkich wydarzeń i nagłych zwrotów akcji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz