Łączna liczba wyświetleń

środa, 13 września 2017

Toskania raz jeszcze. Co nie znaczy, że sztampowo

wyd. Świat Ksiażki
Moi mili, da się... Da się wykorzystać ograny w literaturze motyw tak, aby nie napisać jeszcze raz tego samego, tak samo uroczo i słodko do mdłości!

Po Słodkie pieczone kasztany Aleksandry Seghi sięgnęłam, szukając kulinarnych włoskich inspiracji. Jednocześnie czyniłam to z pewną obawą, ponieważ Toskania i zachwyt nad jej klimatem jest motywem tak wypranym i przemielonym w książkach i filmach, że - chcąc po raz kolejny z niego czerpać - trudno jest nie popaść w schemat i sztampę.

Bardzo dobrze więc stało się, że książka Aleksandry Seghi jest zupełnie inna i specyficzna. Autorka to Polka, która do Włoch wyjeżdżała często od lat 90. Ostatecznie wyszła za mąż za Włocha, przeniosła swoje życie do jego ojczyzny, znakomicie zaaklimatyzowała i zaraziła klimatem tego kraju i regionu. Dzięki temu postanowiła przedstawić nam Toskanię „od kuchni” - w sensie dosłownym.

Lwią część tej książki stanowią kulinarne receptury oraz opisy obyczajów przetestowane przez pokolenia Włoszek. Przede wszystkim jednak poznajemy tradycje, obrzędy oraz włoską codzienność z perspektywy osoby, która z jednej strony jest jednostką przybyłą „z zewnątrz”, z drugiej jednak strony do tej kultury przynależy i wychowuje w niej swoje dziecko.

Ogromna pochwała dla autorki, że nie przenosi nas po raz kolejny w, już tak mocno oklepany, świat winnic, zielonych wzgórz i oliwek. Aleksandra Seghi mieszka w bloku, ma pracę na pełen etat, maszynkę do makaronu  i teściową, która uwielbia karczochy. Codzienność zestawiona jest z karnawałem, uroczymi restauracjami oraz uliczkami wijącymi się pomiędzy zabytkową architekturą.

Szczerze polecam wszystkim, których pociąga obyczajowość i kultura pokazana przez pryzmat codziennego życia, bez lukrowania i perfumowania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz