wyd. Świat Ksiażki |
Moi mili, da się... Da się wykorzystać ograny w literaturze motyw tak, aby nie napisać jeszcze raz tego samego, tak samo uroczo i słodko do mdłości!
Po Słodkie
pieczone kasztany Aleksandry Seghi sięgnęłam, szukając kulinarnych włoskich
inspiracji. Jednocześnie czyniłam to z pewną obawą, ponieważ Toskania i zachwyt
nad jej klimatem jest motywem tak wypranym i przemielonym w książkach i filmach, że - chcąc po raz kolejny z niego czerpać - trudno
jest nie popaść w schemat i sztampę.
Bardzo dobrze więc stało się, że książka Aleksandry Seghi jest zupełnie inna i specyficzna.
Autorka to Polka, która do Włoch wyjeżdżała często od lat 90. Ostatecznie wyszła za
mąż za Włocha, przeniosła swoje życie do jego ojczyzny, znakomicie
zaaklimatyzowała i zaraziła klimatem tego kraju i regionu. Dzięki temu
postanowiła przedstawić nam Toskanię „od kuchni” - w sensie dosłownym.
Lwią część tej książki stanowią
kulinarne receptury oraz opisy obyczajów przetestowane przez pokolenia Włoszek. Przede wszystkim
jednak poznajemy tradycje, obrzędy oraz włoską codzienność z perspektywy
osoby, która z jednej strony jest jednostką przybyłą „z zewnątrz”, z drugiej
jednak strony do tej kultury przynależy i wychowuje w niej swoje dziecko.
Ogromna pochwała dla autorki, że
nie przenosi nas po raz kolejny w, już tak mocno oklepany, świat winnic,
zielonych wzgórz i oliwek. Aleksandra Seghi mieszka w bloku, ma pracę na pełen etat, maszynkę do makaronu i teściową, która uwielbia karczochy. Codzienność zestawiona jest z karnawałem,
uroczymi restauracjami oraz uliczkami wijącymi się pomiędzy zabytkową
architekturą.
Szczerze polecam wszystkim,
których pociąga obyczajowość i kultura pokazana przez pryzmat codziennego życia,
bez lukrowania i perfumowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz