O, nie, o,
nie, o, nie... Niniejszym zbliżam się do cyklu "Czytam, abyście Wy nie musieli...".
Zacznę od tego, że
prawdopodobnie nigdy w życiu nie przeczytałabym tej książki, gdyby nie fakt, że
potrzebowałam lektury do pociągu, nie zdążyłam niczego kupić, a osoba
odprowadzająca mnie na pociąg niczego innego nie miała. Ów odprowadzacz rozstał
się zresztą z książką bez większego żalu, czego sens zrozumiałam mniej więcej
po przeczytaniu 25% kartek.
Oto trafiło w moje ręce coś, co
jest zestawieniem erotyku (nie w dobrym znaczeniu tego słowa jednak, a raczej w
znaczeniu Greya), romansidła, obyczajówki i thrillera prawniczego. Pozwólcie,
że przez wrodzoną skromność nie będę omawiać stopnia realizacji założeń tego
pierwszego gatunku. Jako romansidło i obyczajówka Prokurator sprawdza się
świetnie, jako thriller prawniczy kompletnie nie. O zachowanie realiów
prawniczych Paulina Świst dba jeszcze mniej niż Remigiusz Mróz.
Najprawdopodobniej nie słyszała o czymś takim jak tajemnica zawodowa prawnika,
o zasadzie, że osoby związane ze sobą w jakimkolwiek stopniu nie mogą być od
siebie zależne zawodowo, że nie mogą pracować w jednym sądzie, że adwokat nie
może prowadzić spraw w sądzie, w którym orzeka osoba, z którą jest związany...
Nie, co za różnica, wymyślam sobie świat, więc zrobię, co będę chciała... O zachowanie
realiów innych Świst nie dba również, chociaż wyprowadzanie pacjenta z szoku za
pomocą seksu w wannie jest ciekawą terapią i, być może, polska medycyna powinna
zainteresować się nią bardziej.
Sam temat sądowej batalii jest w
powieści Świst potraktowany kompletnie po macoszemu, w sumie więc tytuł może
trochę zmylić. Gdyby sugerował, że wydarzenia będą obracać się (tak, obracać,
to bardzo dobre słowo w tym przypadku) bardziej wokół kołdry, autorka z całą
pewnością byłaby bliżej prawdy, a i ja miałabym do lektury inne nastawienie. Nie wiem, kto miał być grupą docelową autorki. Fani Mroza nie, bo jednak
tak sfokusowany na seksie on nie jest. Fani Greya też nie, bo jednak motyw
przestępstwa, zorganizowanej grupy przestępczej i porwania w tym przypadku by
tu zawadzał. Fani pisarzy typu Grisham też nie, bo jednak Świst jest kilka
półek niżej (tak mniej więcej na poziomie piwnicy).
Nie, nie wiem, dla kogo jest ta
książka. Na pewno nie dla mnie. Jedyny plus jest taki, że czyta się to szybko,
więc i męka krótka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz