Łączna liczba wyświetleń

środa, 25 października 2017

"Kluczowy świadek" Horsta - klasyka w dobrym wydaniu

wydawnictwo: Smak słowa
Lektura książki Gdy mrok zapada... autorstwa Horsta była przeżyciem niezbyt miłym. Mimo to bardzo cieszę się, że nie zniechęciłam się tym prequelem, nie rozumiejąc przy okazji, z jakiej przyczyny powstał. Kluczowy świadek jest już powieścią znacznie lepszą i dużo bardziej wciągającą.
  
Jakże cudowną sprawą jest fakt, że Horst przedstawia nam postać klasycznego śledczego. Nie znajdziecie tu policjanta, który pije lub z alkoholizmu wyszedł, który nie potrafi poradzić sobie z uzależnieniem, który zdradza żonę i na potęgę zalicza panienki... Williama Wistinga żadne demony przeszłości nie dręczą. I bardzo dobrze! Sam autor zresztą w wywiadzie dla „Twojego Stylu” mówił jakiś czas temu, że chodziło mu po prostu o stworzenie dobrego, solidnego policjanta, takiego, jakim sam starał się być, gdy ten zawód wykonywał. W tym przypadku prostota i brak udziwnień wyszły Horstowi, przede wszystkim zaś Wistingowi, na dobre!

Powieść ma również bardzo ciekawą genezę. W 1995 roku w Norwegii zamordowano Ronalda Ramma - samotnego emeryta. Jørn Lier Horst jako początkujący policjant został wówczas wezwany na miejsce zdarzenia i na własne oczy zetknął się z widocznymi w domu śladami walki, zmasakrowanym ciałem i przerażającymi domysłami. Mord ten odbił się w norweskich mediach szerokim echem, ponieważ nieczęsto ma się tam do czynienia z tak brutalnymi i bestialskimi postępkami. Całej sprawie tajemniczości dodawał fakt, że policjanci szybko odkryli obawy Ramma, towarzyszące mu w ostatnich tygodniach jego życia. Kupił on broń, zdecydował się na zainstalowanie w domu alarmu i odseparowanie się od nieznajomych. Ciekawe było też to, że w domu nie zginęły żadne wartościowe rzeczy, a portfel z pieniędzmi został na kuchennym blacie. Zabójca zabrał jednak klucz, którym zamknął za sobą drzwi. Sprawy tej nigdy nie rozwiązano, Horst więc w swoim literackim debiucie postanowił zająć się tym tematem i nakreślić możliwe rozwiązanie.

Największą w moim odczuciu zaletą pisarstwa Horsta jest lekkość prowadzenia narracji. Samo śledztwo prowadzone jest w odpowiednim rytmie, a jednocześnie logicznie. Nie ma tu wyciągania królików z kapelusza, nie pojawia się w finale powieści deus ex machina, dokonujący ostatecznych rozstrzygnięć, jest za to solidne podążanie za dowodami. Przypuszczam, że wszelkie mocne strony Kluczowego świadka wynikają z osobistych doświadczeń autora, który potrafi oddać na kartach powieści zarówno prowadzenie dochodzenia kończące się sukcesem, jak i momenty błądzenia po omacku.

Sięgając po Horsta, nie spodziewajcie się intrygi wbijającej w fotel i oszałamiającego zakończenia. To raczej obraz kawałka solidnie przeprowadzonej policyjnej pracy. Powiedziałabym, że autor nawiązuje zarówno stylem, jak i fabułą, do klasycznych kryminałów, sprzed czasów mrocznych, obarczonych trudną przeszłością i coraz bardziej irytujących detektywów. Polecam dla miłośników klasyki, bo jest to pozycja solidnie reprezentująca swój gatunek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz