wydawnictwo: Smak słowa |
Lektura książki Gdy mrok zapada... autorstwa Horsta była przeżyciem niezbyt miłym. Mimo to
bardzo cieszę się, że nie zniechęciłam się tym prequelem, nie rozumiejąc przy
okazji, z jakiej przyczyny powstał. Kluczowy świadek jest już powieścią
znacznie lepszą i dużo bardziej wciągającą.
Jakże cudowną sprawą jest fakt,
że Horst przedstawia nam postać klasycznego śledczego. Nie
znajdziecie tu policjanta, który pije lub z alkoholizmu wyszedł, który nie
potrafi poradzić sobie z uzależnieniem, który zdradza żonę i na potęgę zalicza
panienki... Williama Wistinga żadne demony przeszłości nie dręczą. I bardzo
dobrze! Sam autor zresztą w wywiadzie dla „Twojego Stylu” mówił jakiś czas
temu, że chodziło mu po prostu o stworzenie dobrego, solidnego policjanta,
takiego, jakim sam starał się być, gdy ten zawód wykonywał. W tym przypadku
prostota i brak udziwnień wyszły Horstowi, przede wszystkim zaś Wistingowi, na
dobre!
Powieść ma również bardzo ciekawą
genezę. W 1995 roku w Norwegii zamordowano Ronalda Ramma - samotnego emeryta.
Jørn Lier Horst jako początkujący policjant został wówczas wezwany na miejsce
zdarzenia i na własne oczy zetknął się z widocznymi w domu śladami walki,
zmasakrowanym ciałem i przerażającymi domysłami. Mord ten odbił się w
norweskich mediach szerokim echem, ponieważ nieczęsto ma się tam do czynienia z
tak brutalnymi i bestialskimi postępkami. Całej sprawie tajemniczości dodawał
fakt, że policjanci szybko odkryli obawy Ramma, towarzyszące mu w ostatnich
tygodniach jego życia. Kupił on broń, zdecydował się na zainstalowanie
w domu alarmu i odseparowanie się od nieznajomych. Ciekawe było też to, że w
domu nie zginęły żadne wartościowe rzeczy, a portfel z pieniędzmi został na
kuchennym blacie. Zabójca zabrał jednak klucz, którym zamknął za sobą drzwi.
Sprawy tej nigdy nie rozwiązano, Horst więc w swoim literackim debiucie
postanowił zająć się tym tematem i nakreślić możliwe rozwiązanie.
Największą w moim odczuciu
zaletą pisarstwa Horsta jest lekkość prowadzenia narracji. Samo śledztwo
prowadzone jest w odpowiednim rytmie, a jednocześnie logicznie. Nie ma tu
wyciągania królików z kapelusza, nie pojawia się w finale powieści deus ex machina, dokonujący ostatecznych
rozstrzygnięć, jest za to solidne podążanie za dowodami. Przypuszczam, że
wszelkie mocne strony Kluczowego świadka wynikają z osobistych doświadczeń
autora, który potrafi oddać na kartach powieści zarówno prowadzenie dochodzenia
kończące się sukcesem, jak i momenty błądzenia po omacku.
Sięgając po Horsta, nie
spodziewajcie się intrygi wbijającej w fotel i oszałamiającego zakończenia. To
raczej obraz kawałka solidnie przeprowadzonej policyjnej pracy. Powiedziałabym,
że autor nawiązuje zarówno stylem, jak i fabułą, do klasycznych kryminałów,
sprzed czasów mrocznych, obarczonych trudną przeszłością i coraz bardziej
irytujących detektywów. Polecam dla miłośników klasyki, bo jest
to pozycja solidnie reprezentująca swój gatunek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz