Łączna liczba wyświetleń

sobota, 7 października 2017

Ahnhem po raz trzeci. Dobry koniec niezłego cyklu

wydawnictwo: Marginesy
Osiemnaście stopni poniżej zera to ostatnia, póki co, część przygód Fabiana Riska. O dwóch pierwszych pisałam już na bloku: Ofiara bez twarzy tutaj i Dziewiąty grób tutaj.

W kolejnej części przygód Fabiana Riska nie ma już retrospekcji. Jesteśmy znowu w czasach teraźniejszych. Wydaje się, że Fabianowi Riskowi udało się zapanować nad problemami osobistymi, a w pracy zaczął się trochę nudzić. Nowa sprawa rozbija więc jego życiową rutynę.

Pewnego dnia podczas zwyczajnego ruchu miejskiego samochód wraz z kierowcą wjeżdża do rzeki, a mężczyzna umiera. Wszystko byłoby prostym do zamknięcia dochodzeniem, gdyby nie fakt, że, zdaniem patologa, mężczyzna był już martwy w chwili wypadku i to od dobrych dwóch miesięcy. Wcześniej  był zamrożony.

Oprócz Fabiana Riska spotykamy na kartach powieści również Dunję Hougaard - zdecydowanie najbardziej lubianą przeze mnie postać cyklu. Kobieta ma co prawda swoje problemy, nie sprawia jednak wrażenia miotającej się po swoim życiu w niezrozumiałym amoku. Dunja i smalący do niej cholewki Magnus w tej powieści otrzymują wezwanie do zakrwawionej kobiety. Zgłoszenie stanie się przyczynkiem do śledztwa na szerszą skalę.

Osiemnaście stopni poniżej zera w moim odczuciu jest zdecydowanie najlepszą książką z całego cyklu - i to mimo kwiatków językowych typu „najmniejsza linia oporu”, które złożyć należy raczej na karb tłumacza lub redaktora! Dzieje się tak z kilku powodów

Przede wszystkim najmniej jest tu wątków osobistych, problemów małżeńskich i uciążliwych przemyśleń. Początek powieści właściwie jest ich pozbawiony, później dochodzą do głosu, ale szybko okazuje się, że ich obecność jest naprawdę uzasadniona fabularnie dla przebiegu intrygi. Przy okazji mamy pogłębione portrety psychologiczne bohaterów drugoplanowych, przez co stają się dla mnie pełnoprawnymi uczestnikami fabuły i poświęcanie im czasu nie drażni tak bardzo.

Po drugie, zbrodnia opisana w Osiemnastu stopniach poniżej zera jest bodaj najbardziej realistyczna (co nie oznacza, że nie przybiera zaskakującej formy - wręcz przeciwnie). Któż z nas bowiem nie zetknął się - prawdopodobnie w teorii - z problemem kradzieży tożsamości, a w skrajnym wypadku nawet kradzieży całego życia?

Ahnhem zdecydowanie jest miłośnikiem rozwiązań spektakularnych i dramatycznych. Odnosi to swój efekt, chociaż ja przyznaję, że po przeczytaniu trzeciej jego książki skonstruowanej wciąż w ten sam sposób czuję się nieco przytłoczona. Nie zmienia to faktu, że jest to autor, którego polecam, i jeśli za jakiś czas na rynku pojawi się czwarta część przygód Fabiana Riska, na pewno po nią sięgnę, chociaż nie jestem szczególną miłośniczką kryminalnych serii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz