wydawnictwo: Wielka Litera |
O Hitlerze
napisano już niemal wszystko. Temat traktowano od strony historycznej,
psychologicznej, stricte literackiej, opisywano jego życie uczuciowe, wpływ
medycyny na jego życie i postępki... Takiej książki jednak jeszcze nie było!
Znanym faktem jest, że Hitler
interesował się wszystkim, co związane ze sztuką. Sporo malował i próbował
dostać się na ASP. Interesował się także architekturą, co znalazło
odzwierciedlenie w tym, jakie budynki na swoje siedziby wybierał i jakie miał
plany w stosunku do miast, które przejmował we władanie. Domy, w których
zamieszkiwał, zawierały podziemne bunkry oraz tajne korytarze, ale także
zwyczajne pokoje i zakamarki o codziennym zastosowaniu.
Dla ludu przeznaczone były
wizerunki Wodza w jego rezydencji Berghof, które miały stanowić oficjalny,
codzienny wizerunek Hitlera. To tutaj Hitler czuł się najlepiej, nic więc dziwnego, że to miejsce było rezydencją aż przez jedną trzecią czasu rządów Fuhrera. Nie było to jednak jedyne miejsce, gdzie zaszywał
się w domowe pielesze. O tym właśnie jest ta książka.
Sam Hitler przywiązywał dużą wagę do aranżowania swych domowych przestrzeni i omawiał je skrupulatnie ze swą doradczynią, projektantką Gerdy Troost. Po wojnie Troost [jej mąż, również architekt - dopisek mój] wspominał, z jakim entuzjazmem zajmował się najmniejszymi nawet szczegółami. Speer przyznaje w pamiętnikach, że Hitler osobiście interesował się projektowaniem Berghofu bardziej niż jakimkolwiek innym przedsięwzięciem architektonicznym.
Intencja autorska jest prosta:
chodzi o pokazanie czegoś, co zostało do tej pory zignorowane przez świat
akademicki w związku z założeniem, że domowość Hitlera była rozbieżna względem
jego polityki, a obie sfery nie oddziaływały na siebie w żaden sposób.
Czytając szczegółowo o domach Hitlera, dostrzegamy, iż było dokładnie odwrotnie. Wszystkie
domy i mieszkania, w których spędzał on życie były nasiąknięte ideologią,
podkreślały tak istotną heteroseksualną męskość i „niemieckość” zgodną z
nazistowskimi przekonaniami. W szczególny sposób jego wyobraźnię rozpaliły
projekty wymienionego w powyższym cytacie Troosta, znanego głównie z
projektowania wnętrz luksusowych okrętów. Hitlera zachwyciły wówczas takie
stylizacje, potężne, ciężkie, romansujące z neoklasycyzmem. Zmierzało to w stronę połączenia wnętrza godnego wodza narodu i wystroju na owe czasy nowoczesnego.
Jeśli wierzyć przekazom, wódz krytykował rządy rewolucyjne, które lokowały
swoje centra dowodzenia w dawnych twierdzach i zamkach, kompletnie
zapomniawszy, że tzw. Stara Kancelaria mieściła się przecież w nienajnowszym
pałacu.
Uwaga autorska koncentruje się zasadniczo
na kilku rezydencjach. Przede wszystkim omówione zostały projekty i procesy
budowy rezydencji w Berlinie (znanej jako Stara Kancelaria Rzeszy), urządzenie
mieszkania przy Prinzregentenplatz 16 oraz, oczywiście, Berghofu. Do Hitlera
należały dwie ostatnie lokalizacje, jednak w czasach Trzeciej Rzeszy
zamieszkiwał wszystkie trzy. Jego domy nie były wnętrzami przygotowanymi raz na
zawsze. Wystrój i atmosfera zmieniały się wraz ze zmianami
społeczno-politycznymi i zmianami w życiu samego Hitlera. Aranżował je pod
kątem swojego aktualnego stanu ducha i rosnącego zainteresowania architekturą.
Wysokie koszty finansowe remontów świadczą, że gotów był dużo zainwestować w uzyskanie odpowiedniego efektu, a zarazem zadają kłam reżimowej propagandzie, przedstawiającej go jako skromnego człowieka, którego nie zepsuły sława i władza. O ile nowe domowe scenografie miały podkreślać dojrzałość i pewność siebie Hitlera, o tyle niewykorzystane plany Berghofu rzucają więcej światła na wysiłki Fuhrera, by odpowiednio zgrać prywatne „ja” z publiczną tożsamością”.
Rozmieszczenie miejsc w jadalni nawiązywało do partyjnej legendy o jedności narodowej wspólnoty. Okrągły stół sugerował równość i rzekomą skromność Fuhrera. Wszystkie krzesła wyglądały jednakowo, nie wyróżniało się też krzesło Hitlera. Gra pozorów nie mogła jednak ukryć głęboko zakorzenionej hierarchii władzy. [...] goście musieli czekać w napięciu przed wejściem, aż Hitler rozsadzi współbiesiadników. [...] Hitler znajdował w całej sytuacji ogromną przyjemność, toteż nigdzie się nie spieszył. Cały rytuał miał ściśle polityczny charakter i określał status gości. Dla tych, którzy nie mieścili się przy głównym stole, dostawiano mniejsze stoliki.
Warto zwrócić uwagę na
przyczyny, dla których książki w bibliotece Wodza były zasłonięte, sypialnie
zaś wyróżniały się ascetyczną niemal surowością.
Książka odziera także postać
Hitlera z niektórych mitów, które narosły wobec jego postaci i przyjęte zostały
za prawdy potwierdzone dokumentami źródłowymi. Otóż okazuje się, że między bajki można włożyć dość powszechnie
wygłaszany sąd, iż pokoje Hitlera i jego siostrzenicy, Geli Raubal w berlińskim
mieszkaniu przy Prinzregentenplatz 16 były połączone drzwiami wewnętrznymi,
sugerującymi nocne schadzki. Po pierwsze, przejście to powstało długo po śmierci dziewczyny, co
potwierdzają plany przebudowy, po drugie zaś, pomieszczenie nie było pokojem Geli. Sypialnia ta znajdowała
się w dalszej części korytarza i podczas remontu nie została w żaden sposób
ruszona, ponieważ Hitler już wówczas stworzył w niej swego rodzaju sanktuarium
pamięci Geli.
W opracowaniu znajdziemy też
wiele rozdziałów poświęconych społecznej propagandzie związanej z domami
Hitlera oraz ich społecznym odbiorze z tejże propagandy wynikającym. Bardzo
atrakcyjnym bonusem są fotografie pomieszczeń i skany autentycznych planów
renowacji oraz przebudowy wnętrz.
Polecam serdecznie miłośnikom
historii, historii Hitlera, a przede wszystkim osobom fascynującym się tzw.
„historią prywatną”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz