Łączna liczba wyświetleń

środa, 11 października 2017

(Nie) straszny dom. Peter James "Dom na wzgórzu"

wydawnictwo: Albatros
"Wyśmienite połączenie kryminału z ghost story", "książka roku portalu lubimyczytac.pl w kategorii: horror", "mroczna historia"... Brzmi dobrze? Problem w tym, że wyłącznie brzmi.

Nawiedzone tajemnicze domy, samotne okolice, dziwne wiejskie społeczności - to coś, co zdecydowanie lubię. Dzisiaj jednak nie będę rozpisywać się na ten temat. Będzie krótko i konkretnie 

Dom na wzgórzu Petera Jamesa przedstawia nam historię Olliego i Caro, którzy wraz ze swoją córką wprowadzają się do zachowanej w kiepskim stanie, ale wciąż klimatycznej posiadłości z zamiarem wyremontowania jej. Już na samym początku są świadkami dziwnych zjawisk. Stopniowo niesamowite wydarzenia nasilają się, stając coraz bardziej widocznymi i niemożliwymi do zignorowania. Bohaterowie uruchamiają internet, biblioteki oraz księdza, aby dowiedzieć się, o co tak naprawdę chodzi...

Znacie to? A pewnie, że znacie, bo to już było i to wielokrotnie!

Omawiana przeze mnie książka to klasyka, choć wrzucona we współczesne czasy. Z jednej strony mamy więc posiadłość z historią, wymagającą zdecydowanego remontu oraz dostosowania jej do życia rodziny. Z drugiej strony jednak całość przemielona jest przez współczesność, bo czy ktoś z nas widział ducha wysyłającego e-mail? Na początku wydało mi się to niedorzeczne, później uznałam to za zabieg interesujący. Być może też lokatorzy Cold Hill House są nieco za bardzo przyklejeni do ekranów, jednak pewnie gdyby nastolatka tego nie robiła, uznalibyśmy ją za dziwadło. Czy duch mógł nauczyć się tego przez naśladownictwo? Dobre pytanie...

Wspomniany fakt nie przeszkadza mi jednak tak bardzo jak mogłoby się wydawać. Znacznie bardziej irytujący jest stoicki spokój bohaterów, kompletnie rujnujący nastrój opowieści. Zarówno rodzice, jak i ich córka sprawiają wrażenie jakby nie działo się nic wielkiego. Snują rozważania o konieczności wymiany instalacji hydraulicznej, kupnie psa czy kucyka, kompletnie ignorując to, co dzieje się wokół nich. Oczywiście, gdy w nocy woda zacznie lać się ze ścian, dla przykładu jeden z drugim rozedrze się gromko. Myślę jednak, że na mnie większe niż na bohaterach wrażenie zrobiłoby obrócenie łóżka o 180 stopni ze mną na tymże łóżku śpiącą.

Brakuje mi tu tego, co jest wyznacznikiem gatunku: klimatu i napięcia. Od połowy książki w ogóle to napięcie opada, jakby autor jechał już na rezerwie. Książka sama w sobie jest przyzwoitym czytadłem, ale problemów ze snem się nie spodziewajcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz